Po remisie 1:1 w pierwszym meczu, Manchester City wyszedł na rewanż bardzo wysokim pressingiem i zastawił mnóstwo pułapek na rywala. Zespół Pepa Guardioli utrzymywał Real w jego własnym polu karnym i nie dawał jego zawodnikom czasu na złapanie oddechu.
Jak pokazały statystyki, City wykonało 124 podania w ciągu pierwszych 15 minut przy prawie 80 proc. posiadania piłki, zawodnicy Real zostali ograniczeni do zaledwie 13 podań.
„Od początku spodziewaliśmy się, że będą naciskać i nie pozwolą nam wyjść z piłką. Wyszli wieloma graczami, aby zatrzymać nas w naszym polu karnym” – powiedział Courtois.
„Początkowo radziliśmy sobie dobrze, ale nie byliśmy w stanie grać w swoim stylu, stwarzać okazji ani stwarzać im zagrożenia. To pozwoliło im czuć się jeszcze bardziej komfortowo. W 20. minucie strzelili bramkę i coraz trudniej było nam wejść do gry” - powiedział Belg.
Dwa gole Bernardo Silvy dały City prowadzenie, ale Courtois powiedział, że sprawy mogły potoczyć się inaczej, gdyby potężne uderzenie Toniego Kroosa z dystansu trafiło do siatki, a nie tylko w poprzeczkę.
W poprzednim sezonie Real wykazywał się umiejętnościami wyjścia z bardzo trudnych sytuacji przeciwko Manchesterowi City, Chelsea i Paris Saint-Germain, ale tym razem nie było na to szansy.
"Mecze nie potoczyły się po naszej myśli, tak jak miało to miejsce w zeszłym roku. Po przerwie można było zobaczyć, że chcieliśmy zmienić sposób gry. Zaczęliśmy dobrze, ale trudno nam było stworzyć okazje i ostatecznie musieliśmy za to zapłacić" - powiedział bramkarz Realu.