Mondek o Rakowie: Mistrzostwo? To nie przypadek, ale efekt pracy koncepcyjnej

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Mondek o Rakowie: Mistrzostwo? To nie przypadek, ale efekt pracy koncepcyjnej

Opaskę kapitańską w Rakowie nosi Tomas Petrasek, od lat istotna postać Rakowa
Opaskę kapitańską w Rakowie nosi Tomas Petrasek, od lat istotna postać RakowaProfimedia
Słowacki pomocnik Karol Mondek spędził dwa sezony w Rakowie i uznaje to za bezcenne doświadczenie. Dla Flashscore ocenia nie tylko nowych mistrzów, ale i całą polską piłkę ze słowackiej perspektywy.

Klub zna również słowacki futbol dzięki bramkarzom Dominikowi Holcowi i Branislavowi Pindrochowi oraz pomocnikom Lukášowi Ďuriškowi i Karolowi Mondkowi. Flashscore rozmawiał z tym ostatnim. Zdradził nam kulisy pracy zespołu, który sześć lat temu występował w trzeciej lidze.

"Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, jeszcze za mojej gry wszystko wskazywało na to, że kiedyś mogą zrobić coś takiego. Klub funkcjonował od wewnątrz na bardzo wysokim poziomie" - mówi słowacki pomocnik.

Mondek obecnie broni barw FC ViOn Zlaté Moravce, ale wie, o czym mówi. Do Rakowa trafił z Baníka Ostrawa latem 2017 roku. W drugiej lidze spędził dwa sezony. W sumie rozegrał 39 spotkań, zdobywając pięć bramek i dokładając jedną asystę.

"Skończyłem w Baníku, gdzie nie chcieli przedłużyć mojego kontraktu. Menedżer znalazł mi Raków. Najpierw pojechałem tam, żeby się pokazać. Chcieli mnie zobaczyć na jednym treningu. Przyznam, że nie wiedziałem, czy chcę tam zostać. Podobała mi się drużyna i trener, ale z zewnątrz nie wyglądało to w tamtych czasach atrakcyjnie. Ostatecznie jestem bardzo zadowolony, że tam byłem".

Karol Mondek w koszulce Rakowa
Karol Mondek w koszulce RakowaArchív KM

W pierwszym sezonie Słowaka zakończyli rozgrywki na siódmym miejscu. W drugim zespół wygrał drugą ligę. Pierwsze pół sezonu Mondek grał, drugie mniej, bo Raków rotował składem w zależności od potrzeb, przynosząc taką jakość, która raz za razem dawała im sukces.

To nie jest przypadek

Czy można powiedzieć, że Raków zaszokował polską Ekstraklasę w rywalizacji z innymi wielkimi klubami?

Jeśli spojrzymy na to pod kątem klubów i ich wielkości (Legia, Lech, ale także Lechia, która właśnie spadła), to niewiarygodne, czego dokonali jako mały klub. Tak czy inaczej, zasłużyli na to. Działają koncepcyjnie, nie jestem zaskoczony. Raczej zaskoczyli inne kluby. Ale jestem pewien, że reszta ligi widziała, jak działa Raków i teraz wiedzą, że są konkurencyjnym zespołem.

Pewnie nie możemy twierdzić, to że jest to przypadek?

Dokładnie. Na pewno nie jest przypadkiem to, gdzie klub jest w tej chwili. Właściciel dokładnie wie, co robi. Kroki przy wyborze trenera Marka Papszuna nie były przypadkowe. Nie poszedł na próbę. Wiedział, czego chce. Zespół ma jasno ustaloną strategię. Właściciel jest bardzo wspierający. Organizacyjnie i koncepcyjnie to najlepszy klub, w jakim grałem.

Czy po swoich doświadczeniach spodziewałeś się, że Raków może zobaczyć tytuł tak szybko po awansie do Ekstraklasy?

Muszę przyznać, że trochę zastanawiałem się, jak poradzą sobie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Również ze względu na styl, jaki prezentują. Okazało się, że poza pierwszym sezonem, w którym się dostosowywali, szybko się przyzwyczaili. Ekstraklasa to coś innego niż druga liga. Poradzili sobie z procesem adaptacji, poszli jeszcze własną drogą i dotarli do mistrzowskiego trofeum.

Ostatnie trzy mecze na to anomalia w skali świetnego sezonu Rakowa
Ostatnie trzy mecze na to anomalia w skali świetnego sezonu RakowaFlashscore

Zdobyli je w pięknym stylu. We wrześniu wyszli na pierwsze miejsce, a do kwietnia ciągnęli passę osiemnastu meczów bez zwycięstwa. Czy tytuł jest w zasłużonych rękach?

Z mojego punktu widzenia zdecydowanie. Bardzo chciałem tego dla nich i dobrze im życzę. Ogólnie za to, jak funkcjonują organizacyjnie. Trener poświęcił na to bardzo dużo.

Do wczoraj nie przegrali na własnej murawie. Średnia 2,29 punktu na mecz jest imponująca. Zdobyli 60 bramek i zdobyli tylko 22. Co to mówi?

To są niewiarygodne liczby. Zdobyć sześćdziesiąt bramek i dostać tylko dwadzieścia... Fantastyczny rekord. W porównaniu z klubami, które są w Ekstraklasie, to coś mówi. Jak wspomniałem: to nie jest przypadek. Trener ma jasno określoną filozofię. Wszyscy wiedzą, co mają robić. Nie tylko zawodnicy, ale wszyscy w klubie. Tam dominuje profesjonalizm. Skupiają się na swojej pracy, co potem znajduje odzwierciedlenie na boisku. Ważną rolę odgrywa taktyka, którą trener zadaje zawodnikom. Kiedy wykonują ją co do joty, wtedy przychodzi sukces.

Trener Papszun

Marek Papszun prowadzi drużynę już siódmy rok. Przy obecnych tendencjach to wyjątkowo długa kadencja. Co zrobił, aby na nią zapracować?

Ostatnio słuchałem rozmowy o tym, jak znalazł się na ławce. Był nauczycielem historii. Na boku trenował mniejsze kluby. Jeden z nich - Legionovię - przeciągnął z czwartej do trzeciej ligi. Również na tej podstawie właściciel wezwał go na rozmowę kwalifikacyjną. Polecało go kilka osób, ale on nie pozostawił niczego przypadkowi. Przeprowadził rozmowę z psychologiem, który ocenił jego osobowość. Papszun musiał pokazać, że rzeczywiście nadaje się do przyjętej koncepcji.

Jak wspominasz pracę pod nim? Czy charakteryzował się zbytnią szczegółowością, czy był bardziej psychologiem?

Największy szczególarz. Niemalże pracoholik. Przyjeżdżał na stadion rano około wpół do siódmej i wyjeżdżał o ósmej wieczorem. Nie chodziło o to, że trenował z nami i wracał do domu. Wiele godzin spędzał w biurze. Analizował wszystko i ciągle się poprawiał. Miał też ze sobą sztab trenerski. Przychodzili rano i wychodzili wieczorem. To nie był łatwy reżim. Od wszystkich zawodników i trenerów wymagał tego, co najlepsze.

Czego wymagał od zawodników?

Ma swój system 3-4-3, który preferuje. Kładł nacisk na każdy szczegół systemu. Nie zastanawialiśmy się na treningach, czy to zadziała. Nie byliśmy przeciwko temu. Chłonęliśmy każde słowo i instrukcje. Wiedzieliśmy, że jeśli to zrobimy, to wspólnie osiągniemy sukces. Tak właśnie było. On był naprawdę wspaniały jako trener.

Trener Marek Papszun, który poprowadził Raków do mistrzowskiego trofeum.
Trener Marek Papszun, który poprowadził Raków do mistrzowskiego trofeum.Profimedia

Z wyprzedzeniem zapowiedział, że po zakończeniu obecnego sezonu przejdzie na emeryturę z Rakowa. Czy byłeś zaskoczony jego decyzją?

Zaskoczony. To ciekawe, że odchodzi. Myślałem, że będzie kontynuował. Oczywiście chce trochę odpocząć. Sam podkreślał, że musi 'przejść na emeryturę'. W tempie, w jakim pracuje, nie jest łatwo utrzymać się dzień po dniu. Na tym poziomie chyba sam ocenił, że lepiej będzie, jeśli na jakiś czas się wyłączy, żeby się nie wypalić. Z drugiej strony przypuszczam, że prędzej czy później jakiś topowy klub będzie na niego czekał.

Praca koncepcyjna

Co sprawia, że tak mały klub jest w stanie dotrzymać kroku ligowej czołówce?

Praca właściciela połączona z dobrym trenerem. Właściciel ma 44 lata. Założył firmę x-kom, która odniosła duży sukces. Dzięki temu mógł sobie pozwolić na zakup Rakowa, którego jest kibicem od dziecka.

W 2021 roku, w setną rocznicę powstania klubu, obiecał mieszkańcom sukces. Nie kłamał.

Obiecał, że awansują do Ekstraklasy. Zachował nawet dokładny rok. Wyraził chęć zdominowania najwyższych rozgrywek i to mu się udało. Wszystko, co mówi, sprawdza się u niego. Na pewno mają szansę na zakwalifikowanie się do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie dbają o ofensywę za wszelką cenę. Są doskonale zorganizowani z tyłu. Bardzo trudno jest grać przeciwko takim zespołom. W Europie są zespoły o wysokiej jakości, potrzebujesz również odrobiny szczęścia. Sam jestem ciekaw, jak będą wyglądać pod wodzą nowego trenera. Gdyby Papszun został, to z pewnością powiedziałbym, że osiągną jeszcze większy sukces. Może się mylę i będzie jeszcze lepiej. Zobaczymy.

Właściciel Michał Świerczewski
Właściciel Michał ŚwierczewskiPAP

Czy Raków można porównać do któregoś ze słowackich klubów?

Trudne pytanie. Jeśli chodzi o styl gry, to trochę do Podbrezowej. Oni również starają się grać 3-4-3. U nas nacisk jest na sprzedaż zawodników, czerpanie z nich zysków. W Rakowie tak nie jest. Im nie chodzi o to, by klub za wszelką cenę zarabiał pieniądze, ale by podobał się kibicom, miastu i osiągał sukcesy.

Zresztą chyba trudno porównywać polską ligę ze słowacką, prawda?

Zgadza się. Trudno porównywać. Obiekty, kibice, finanse... Polska liga jest daleka od naszej. Mają jakościowych piłkarzy. Oni uprawiają futbol na zupełnie innej płaszczyźnie.

Tabela PKO Ekstraklasy po niedzielnych meczach
Tabela PKO Ekstraklasy po niedzielnych meczachFlashscore

Czy potwierdził to dwumecz Rakowa ze Spartakiem Trnava w letniej europejskiej rundzie wstępnej?

Byłem w Trnawie na tym meczu. Różnica między naszą ligą a polską była oczywista. Raków wyraźnie zdeklasował Spartaka. Próbowali walczyć, ale już w Częstochowie pokazali jakość.

Kilka razy wspomniałeś o kibicach. Częstochowa ich ma, ale nie ma nowoczesnego stadionu. Dlaczego?

Jak na tak duże miasto jak Częstochowa (mniej więcej 240 tys. mieszkańców, przyp. red.), niewiele osób przychodziło nas oglądać. Oczywiście z czasem wyrobili sobie do tego nawyk na podstawie sukcesów. Można powiedzieć, że stary stadion ich zniechęcał. Mają "nowy", będący czymś w rodzaju zmodernizowanej układanki. Klub zasługuje na znacznie większy i atrakcyjniejszy.

Dwa lata w Rakowie

Częstochowa jest daleka od bycia miastem piłkarskim. Na pierwszym miejscu są wyścigi żużlowe. Czy to rzucało się w oczy?

Dokładnie, tak było. Graliśmy ładnie w piłkę nożną i wygrywaliśmy. Osiągaliśmy sukcesy. Pierwszy i drugi sezon, to było wspaniałe. Mimo to byliśmy trochę źli, bo mieliśmy dwa, może trzy tysiące ludzi, którzy przychodzili nas oglądać. A na Włókniarza przychodziło po 10 tysięcy.

Stadion Raków.
Stadion Raków.UM Częstochowa

Jak wspominasz swój dwuletni okres w Rakowie?

Kiedy mówi się "Raków", wszystkie wspomnienia przychodzą do głowy. Jestem szczęśliwy, że mogłem być w tym klubie. Doświadczyłem funkcjonowania topowego klubu pod świetnymi trenerami. Jeśli po zakończeniu kariery zostanę przy piłce nożnej, to mogę i będę z tej wiedzy korzystał w przyszłości. Dowiedziałem się, jak uprawiać futbol w idealnych warunkach. Wtedy właśnie można to robić na wysokiej jakości. Lubię też wspominać wspaniałych ludzi wokół mnie, bo jeśli pojawiał się jakiś problem, starali się pomóc we wszystkim.

Na zakończenie wspomnijmy o jednym ciekawym fakcie. Raków na koniec roku zapłaci karę za brak wychowanków. Nie udało im się zgromadzić wymaganych 3000 minut na boisku. Czy podczas swojej ery spotkałeś wielu obcokrajowców?

Nie. Ze mną był Słowak Lukáš Ďuriška, Czech Petrášek i Portugalczyk. Wtedy jeszcze tak nie było. W pierwszej lidze zespoły są oceniane pod kątem młodych zawodników, więc oni grali i dostawali szanse. Ekstraklasa to zupełnie inny poziom. Wrócę jeszcze do porównania z Podbrezową. Dla Rakowa priorytetem są wyniki i jakość gry. Widzą, że ich młodzi zawodnicy jeszcze nie prezentują wystarczającego poziomu lub nie są gotowi na najwyższe rozgrywki. Są skłonni pójść w to nawet za cenę wysokiej kary, co u nas nie miałoby miejsca.