Pierwotnie zaplanowane na 16 kwietnia jako czwarta runda, Grand Prix Chin w Szanghaju już po raz czwarty z rzędu się nie odbędzie. Ponownie przyczyną jest sytuacja epidemiologiczna w Chinach, gdzie władze bezlitośnie wycofują się z organizacji wydarzeń sportowych o randze międzynarodowej.

Formuła 1 informowała wcześniej, że analizuje alternatywy. W mediach pojawiało się sporo spekulacji, w tym portugalskie Portimao, które wskakiwało do kalendarza w 2020 i 2021 roku. Zmian jednak nie było.

"F1 może potwierdzić, że sezon 2023 będzie się składał z 23 wyścigów. Wszystkie dotychczasowe terminy w kalendarzu pozostają niezmienione" – przeczytaliśmy dziś, przy okazji potwierdzenia kalendarza.

Tym samym w kwietniu powstaną aż cztery tygodnie przerwy pomiędzy wyścigami trzecim i czwartym. Grand Prix Australii w Melbourne odbędzie się 2 kwietnia, a w Azerbejdżanie kierowcy pojawią się ponownie dopiero 30 kwietnia. Rozważano przyspieszenie wyścigu w Baku o tydzień, jednak termin pozostał niezmieniony.

Według informacji Reuters, organizatorom zależało na przywróceniu wyścigu w Chinach zamiast szukaniu innego toru. Taka szansa pojawiła się po poluzowaniu obostrzeń przez chińskie władze, jednak ze względów logistycznych nie doszło do ponownego uwzględnienia GP Chin.

W kalendarzu na 2023 ponownie pojawi się wyścig w Katarze (październik), a zadebiutuje nocne ściganie w Las Vegas. Pytanie, czy dojdzie do zmian na torze, czy też Max Verstappen będzie po raz trzeci z rzędu poza zasięgiem.

Pierwsze odpowiedzi już 5 marca, gdy pierwszy raz silniki zaryczą w Bahrainie. Sezon powróci na Bliski Wschód w ostatniej rundzie – 26 listopada odbędzie się GP w Abu Zabi.