Więcej

Awans Timberwolves do finałów, obrońcy tytułu Celtics wciąż się bronią

Awans Timberwolves do finałów, obrońcy tytułu Celtics wciąż się bronią
Awans Timberwolves do finałów, obrońcy tytułu Celtics wciąż się broniąImagn Images / ddp USA / Profimedia
Koszykarze Minnesoty Timberwolves po zwycięstwie 121:110 nad Golden State Warriors po raz drugi z rzędu awansowali do finałów Konferencji Zachodniej ligi NBA. Serię wygrali 4-1. NA Wschodzie obrońcy tytułu Boston Celtics pokonali New York Knicks 127:102, ale w play off przegrywają 2-3.

Kontuzja Stephena Curry’ego i w kolejnym występie Warriors okazała się stratą nie do zastąpienia. Timberwolves przez trzy kwarty budowali przewagę i wydawało się, że losy spotkania — oraz całej serii — są już rozstrzygnięte (93:70). W ostatniej odsłonie nastąpiła większa mobilizacja przyjezdnych. W tej części gry doskonały fragment zaliczył Moses Moody, wspierany w ataku przez Jimmy’ego Butlera III i Brandina Podziemskiego (28 punktów rekord kariery w play off). Tercet zredukował straty do zaledwie dziewięciu punktów (90:99). W tym momencie zespół "Leśnych Wilków" ponownie poderwał się do walki.

W jego szeregach przewodził Anthony Edwards, który razem z Jadenem McDanielsem i Juliusem Randlem (29 punktów) przerwał niemoc swojego zespołu. Pierwszy z nich zaliczył 22 punktów, 12 asyst (rekord kariery w play), siedem zbiórek i trzy bloki. Warto zaznaczyć, że gospodarze do meczu w Target Center wystawili do gry tylko dziewięciu zawodników.

"Nie chcę odbierać niczego z tego, co właśnie osiągnęła drużyna Minnesoty” - powiedział trener rywali Steve Kerr. "Nie ma sensu nawet mówić o braku Stephena (Curry’ego)” - dodał.

Timberwolves w następnej rundzie zmierzą się z prowadząca w serii 3-2 Oklamomą City Thunder lub Denver Nuggets.

Gracze "Celtów mieli świadomość, że tylko wygrana z Knicks przedłuży ich nadzieje na obronę trofeum. Nic dziwnego, że gospodarze rozpoczęli spotkanie z wielkim animuszem. Duża w tym zasługa Derricka White'a (34 punkty). Doświadczony obrońca kapitalnie wszedł w mecz i niemal w pojedynkę napędzał ofensywę Celtics w pierwszych minutach. W pewnym momencie jego "trójka" dała prowadzenie 18:13 i wówczas weteran ligowych parkietów miał na swoim koncie więcej punktów (14) niż cały zespół z Nowego Jorku. Rywale nie zamierzali jednak ułatwiać zadania i przez dwie kwarty toczyła się bardzo wyrównana walka.

Kluczowa dla losów tej rywalizacji okazała się trzecia część gry. Popisowy fragment zaliczyli wówczas White i Jalen Brown (26 punktów), którzy co chwilę stawali na linii rzutów wolnych (12/17 w tym okresie). Po drugiej stronie parkietu atak nowojorczyków całkowicie się posypał. Goście trafili zaledwie cztery z 20 prób z gry i w zasadzie straty były bardzo trudne do odrobienia. Rzeczywiście tak się stało. Po stronie Knicks ofensywę napędzał Josh Hart, który pomimo nieprzyjemnego ciosu łokciem w pierwszej kwarcie skompletował ostatecznie 24 punkty, siedem zbiórek i dwie asysty.

Celtics trafili 22 rzuty 3-punktowe, odnosząc swoje pierwsze domowe zwycięstwo w serii i pierwsze bez lidera Jaysona Tatuma, który z uwagi na kontuzję ścięgna Achillesa nie zagra do końca sezonu.

Knicks spróbują ponownie wygrać serię w piątek w Nowym Jorku. Jeśli jednak Celtics uda się wyrównać stan rywalizacji, to mecz nr 7 odbędzie się w Bostonie w poniedziałek. Na zwycięzcę tej pary czekają już Indiana Pacers.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen