Spór rozpoczął się od pozwania przez PTPA męskiego ATP, kobiecego WTA, ITF i agencji ds. uczciwości tenisowej ITIA. Według niej organizacje te nie dbają o dobro i zadowolenie zawodników, a preferują jedynie własne zyski.
"Tenis jest zepsuty. Zawodnicy są uwikłani w niesprawiedliwy system, który wykorzystuje ich talent, zmniejsza ich zarobki i naraża ich zdrowie i bezpieczeństwo. Wyczerpaliśmy wszystkie możliwości reform poprzez dialog, a organy zarządzające nie dały nam innego wyjścia, jak tylko szukać sprawiedliwości w sądach" – powiedział dyrektor wykonawczy PTPA Ahmad Nassar.
Pozew oskarża zarówno ATP, jak i WTA o umowy, które ograniczają zdolność graczy do zarabiania pieniędzy z konkurentami. Pozew PTPA został podpisany przez 12 zawodników, ale nie ma wśród nich samego Djokovica. "Nie czułem potrzeby podpisywania listu, ponieważ chciałem, aby inni gracze się zgłosili. Generalnie jestem bardzo aktywny w polityce tenisowej" – powiedział 24-krotny mistrz wielkoszlemowy dziennikarzom podczas turnieju w Miami.
Teraz pojawia się kolejny zarzut PTPA, który mówi, że przedstawiciele ATP zmuszają zawodników do niepopierania pozwu. W przypadku nieposłuszeństwa grożą im rzekomo "negatywne konsekwencje uczestnictwa". Zostali również poproszeni o podpisanie przygotowanego dokumentu dystansującego się od pozwu PTPA.
Według stowarzyszenia Djokovica członek zarządu ATP miał skontaktować się z zawodnikami w Miami w miejscu zarezerwowanym wyłącznie dla tenisistów i poprosić ich o podpisanie wcześniej napisanego listu potępiającego pozew PTPA. Jeśli tego nie zrobią, rzekomo groziło im obniżenie wypłat.
Pozwy PTPA zostały złożone jednocześnie w Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej. Kierownictwo zarówno ATP, jak i WTA zdecydowanie odrzuciło wszystkie zarzuty, opisując działania stowarzyszenia jako "bezpodstawną sprawę prawną", która jest "godna ubolewania i oparta na fałszywych założeniach".