Pierwszy mityng nowej serii odbył się w kwietniu w Kingston i od razu pojawiły się kłopoty, choć na Jamajce dotyczyły głównie niskiej frekwencji. Później z trzech do dwóch dni skrócono zawody w Filadelfii, a wreszcie odwołano finał w Los Angeles. W sierpniu Johnson przyznał, że organizacja ma problem z dotrzymaniem terminów płatności.
W komunikacie GST przekazano, że nadzorowany przez sąd proces powinien pozwolić ustabilizować działalność, obniżyć koszty i uregulować zaległe zobowiązania.
Cytowany w oświadczeniu 57-letni Johnson – były sprinter, czterokrotny złoty medalista olimpijski, ośmiokrotny mistrzostw świata i były rekordzista globu – podkreślił, że Grand Slam Track miał stanowić platformę, dzięki której wielu lekkoatletów będzie mogło zaprezentować swój talent oraz wykonaną pracę. Jak dodał, chociaż zmaga się z poważnymi wyzwaniami, które wywołały frustrację u wielu osób, także u niego, to "nie zamierza rezygnować z tej misji".
Jeden z dyrektorów cyklu Nicholas Rubin tłumaczył, że oddanie się pod kuratelę sądu ma wesprzeć trwające rozmowy z potencjalnymi inwestorami i pomoże odbudować relacje ze sportowcami. GST nie wykluczył, że w 2026 roku odbędą się jakieś mityngi, ale priorytetem jest uregulowanie zobowiązań finansowych.
Mityngi "Wielkiego Szlema" – jak je określali organizatorzy – obejmowały wyłącznie biegi, podzielone na sześć grup (krótki sprint, długi sprint, wysokie płotki, niskie płotki, średni i długi dystans) zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Program nie przewidywał konkurencji technicznych. Zwycięzca każdej grupy w danym mityngu mógł liczyć na 100 tys. dolarów, a łączna suma nagród wyniosła 12,6 mln dolarów. W zawodach startowali zarówno stali uczestnicy, wśród nich m.in. rekordzistka globu w biegu na 400 m przez płotki i w sztafecie Amerykanka Sydney McLaughlin-Levrone, jak i biegacze zapraszani na konkretne mityngi.
