Więcej

Fręch w końcu zwycięska. Po trzech godzinach walki Errani została pokonana

frech
frechTOM WELLER/DPAdpa Picture-Alliance via AFP
Magdalena Fręch odniosła pierwsze zwycięstwo od 9 lutego i wygranej w katarskiej Dosze. Polka w swoim pierwszym meczu na mączce w tym sezonie po wyniszczającym, bo aż trzygodzinnym boju, pokonała Sarę Errani 7:5, 4:6, 7:6(5).

Początek sezonu na kortach twardych nie wyszedł Magdalenie Fręch, a do meczu pierwszej rundy w Stuttgarcie podchodziła po pięciu z rzędach porażkach, po których odpadała już po pierwszych spotkaniach w turniejach w Dubaju, Meridzie, Indian Wells i Miami. 

Pojedynek z 37-letnią i dużo niżej notowaną obecnie Errani jawił się więc jako idealny pojedynek na przełamanie. Do tego dochodziła jeszcze zmiana nawierzchni, bo przecież właśnie wchodzimy w tenisowy sezon na nawierzchni ziemnej w turniejach w Europie. 

Początek meczu faktycznie wskazywał na przełom w serii meczów Polki, ponieważ Włoszka grała bardzo niepewnie, wyrzucała dużo piłek poza kort i szybko zrobiło się 3:0 dla Łodzianki. Fręch nie czuła się dzisiaj idealnie na polu serwisowym, ale aż do dziewiątego gema nie dawała rywalce break pointów, mimo że wygrywała swoje gemy na przewagi. 

Wreszcie przy stanie 5:3 i serwowaniu na wygranie seta, Fręch zupełnie pokpiła sprawę przy serwisie i przywróciła Errani do seta. Jego końcówka była naprawdę wyjątkowa, bo obie zawodniczki grały niezwykle nietypowo, powoli, uderzając piłki po wysokim koźle. Regularnie pojawiały się przy siatce, stosowały skróty i loby, co musiało się podobać wszystkim kibicom na trybunach oraz przed telewizorami. 

Ostatecznie lepiej tę partię zakończyła Polka, która przy stanie 6:5 wywalczyła sobie aż trzy piłki setowe i tyle wystarczyło, by zakończyć seta bez konieczności rozgrywania tie breaka. To Fręch miała w pierwszym secie więcej zagrań kończących oraz mniej niewymuszonych błędów, więc statystyki potwierdzały, że zasłużyła na wygranie otwierającego seta.

Sytuacja zmieniła się jednak całkowicie wraz ze startem drugiej odsłony. Już na jej starcie Polka przegrała przy swoim serwisie, przez co dała przewagę Errani. Ta grała zdecydowanie lepiej niż w pierwszej partii i mimo swoich nienajlepszych warunków fizycznych nie dawała nawet pomarzyć Fręch o jakimkolwiek break poincie. 

Sama poszła za to za ciosem i po piątym gemie wyszła na prowadzenie 4:1, wjeżdżając na autostradę do zremisowania meczu. W drugiej części seta Polka prezentowała się na korcie dużo lepiej niż na na jego początku, ale pozwoliło jej to tylko na zbliżenie się na stan 4:5, po którym Włoszka pewnie wygrała swojego gema serwisowego i domknęła drugiego seta. 

Statystyki znowu potwierdzały wynik, ponieważ tym razem to Errani miała na swoim koncie więcej winnerów i mniej podwójnych błędów - popełniła je tylko dwa w całym secie. 

Obie zawodniczki miały już w nogach dwie godziny gry, a czekał je kolejny set. Polka zdecydowała się nawet na przerwę medyczną, a na korcie fizjoterapeuta zajął się dolną częścią jej prawej nogi. Taka przerwa zapewne dobrze zrobiła też 37-letniej rywalce Polki, która odczuwała już trudy tego meczu. 

Trzeci set obie zawodniczki grały na bardzo wysokim poziomie zmęczenia i trudno było w nim oczekiwać doskonałości w każdym zagraniu, a dodajmy, że to właśnie trzecia partia meczu była najdłuższa, bo trwała aż 70 minut.

Znów układała się ona od początku na korzyść Włoszki, która szybko przełamała Polkę i mogła kontrolować wynik. Errani bardzo często decydowała się na skróty pod siatkę, które były grane z bardzo dużą dokładnością i lekkością, a Fręch albo do nich nie dobiegała albo miała ogromne trudności z dobrą odpowiedzią na takie zagranie. 

W ósmym gemie Polka zdołała jednak wyrównać stan seta, a od stanu 5:5 działy się prawdziwe cuda, ponieważ do tie breaka doprowadziły dwa przełamania. Obie rywalki regularnie trafiały więc z tenisowego nieba do tenisowego piekła i odwrotnie. 

Sam tie break także miał wielką dramaturgię, ponieważ ledwo poruszające się po korcie zawodczniki stworzyły duże widowisko. Errani objęła prowadzenie 5-2, ale od tego stanu nie zdobyła już ani jednego punktu. Przy wyniku 5-5 Włoszka zdecydowała się na dropszot, ale w tak kluczowym momencie to zagranie ją zawiodło i trafiła w siatkę. Po chwili wyrzuciła piłkę na aut, a Polka mogła świętować pierwsze od dawna zwycięstwo. 

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen