Jeszcze w czwartek – na półmetku piątego meczu – wydawało się, że rywalizacja o mistrzostwo Polski w hokeju jest zakończona. GKS Tychy zmierzał po tytuł na swoim lodowisku, tymczasem GKS Katowice odrobił stratę, wywiózł wygraną i w sobotę wyrównał stan rywalizacji finałowej. Nie tylko w meczach była równowaga 3-3, ale też w bramkach 11-11.
Sprawdź szczegóły siódmego meczu finałowego Tauron Hokej Ligi
W poniedziałkowym ostatnim meczu finałowym Tychy miały przewagę trybun na Stadionie Zimowym, a jednak to GieKSa rozpoczęła decydujące starcie znacznie lepiej, obejmując prowadzenie po akcji spod bandy i strzale Jeana Dupuya. Pierwsze minuty były blade w wykonaniu miejscowych. Tyszanie nie ustali jednak w dopingu na trybunach, a zespół odpowiedział na lodzie i w połowie tercji Filip Komorski zmieścił krążek między nogami interweniującego Murraya. Katowiczanie mieli potężne problemy z oswobodzeniem się i ponownym zagrożeniem przed bramką Fucika. Tercja zakończyła się remisem 1:1.
Druga tercja nie zaczęła się bramkowo i emocje poszły w górę dopiero po walce Dupuya z Allenem za tyską bramką, która obu kosztowała dwie minuty kary. Zanim zdążyli wrócić, trybuny w euforię wprawił Mark Viitanen równo w 8. minucie, dopychając krążek w walce przed bramką gości. GieKSa dopatrywała się przeszkadzania golkiperowi, ale sędziowie mieli inne zdanie. To był bardzo mocny okres tyszan, którzy testowali Murraya i pokonali go ponownie w 11. minucie, podwyższając na 3:1 po świetnym uderzeniu Mateusza Bryka. I choć mecz nabrał rumieńców po obu stronach, to skuteczność pozostała po stronie Tychów. Po 16 minutach tercji Murray świetną paradą zatrzymał Heljanko przed zamknięciem meczu czwartym golem. Z gry GieKSa wiele nie miała, za to liczyła na karnego w końcówce. Po długiej analizie nadzieje rozwiali sędziowie: faulu Heljanko na Magee nie było. Próbował więc Kallionkieli, tyle że Fucik uratował tyszan i na 3:1 się skończyło.
Ostatnia tercja sezonu musiała przynieść kolejne ataki zawodników w czarno-żółtych strojach, lecz Fucik trzymał się dzielnie, asekurowany przez kolegów. Gospodarze nieźle zarządzali prowadzeniem, ze świadomością, że jeden błąd zmuszonych do ofensywy rywali i mogą dobić GieKSę. Ten cios prawie znalazł Danila Larionovs u wejścia w ostatnie 10 minut sezonu, ale jego strzał zatrzymał się na poprzeczce. Gdy moment późnień Alan Łyszczarczyk musiał usiąść na ławce kar, Katowice otrzymały najlepszą chyba szansę na odrobienie strat. Nie wykorzystali jej i Tychy już czekały na syrenę, gdy na trzy minuty przed końcem Dupuy uderzył ze środka tafli i zmniejszył stratę, 3:2! To podniosło temperaturę końcówki, w której Rasmus Heljanko dobił Katowice na trzy sekundy przed końcem i rozpoczął fetę jeszcze przed ostatnią syreną!
GKS Tychy świętował trzy mistrzostwa Polski z rzędu w latach 2018-20, choć ostatni tytuł pozostawiał niedosyt, przyznany uznaniowo z racji początku pandemii. Od tego czasu Stadion Zimowy wyczekiwał kolejnego tytułu, zadowalając się Pucharem Polski w sezonach 2022-24. Łącznie GKS Tychy ma już sześć tytułów mistrzowskich, a właśnie mija 20 lat od tego pierwszego, z 2005. Wygrana w lidze po raz szósty oznacza, że w historycznym rankingu tyszanie wyprzedzają Polonię Bytom z 24 medalami i są tuż za plecami… katowickiej GieKSy.