Nie zapowiadało się najlepiej od samego początku spotkania, ponieważ Świątek już w pierwszym gemie przy swoim serwisie wyrzucała piłki na aut z uderzeń forhendowych i dała się przełamać. W trzecim gemie meczu sytuacja zaczęła się powtarzać, więc jeszcze w jego trakcie raszynianka wymieniła rakietę.
Ta zmiana przyniosła krótkotrwałe efekty, bo faktycznie wiceliderka rankingu zaczęła trafiać uderzenia w rogi kortu i wygrała swojego gema serwisowego. Niestety po czasie okazało się, że był to jej jedyny wygrany gem w pierwszym secie.
Aleksandrowa przede wszystkim była dzisiaj bardzo dobrze dysponowana na linii serwisowej. Świątek potrafiła odegrać bardzo dobry return, ale tylko na drugie podanie rywalki. Przy pierwszym bywała bezradna. W samej pierwszej partii zagrała cztery asy, a do tego kilka innych serwisów, które nie wracały na jej stronę kortu. A warto zaznaczyć, że w pierwszym secie Aleksandrowa miała tylko trzy swoje gemy serwisowe.
Do tego Polka grała zupełnie inaczej niż nas do tego przyzwyczaiła przez lata występów w najważniejszych turniejach. W pierwszym secie popełniła aż 14 niewymuszonych błędów, a łącznie zapisała w nim na swoim koncie 16 punktów. Aleksandrowa nie musiała tak naprawdę wchodzić na wyżyny swojego tenisa, a pierwszy set mimo to padł jej łupem.
Świątek w swoim stylu w przerwie między setami udała się na przerwę toaletową ze swoimi notatkami, a publiczność zgromadzona na trybunach w Seulu miała nadzieję, że po powrocie zobaczy w grze zupełnie inną zawodniczkę.
Tak się jednak stało tylko częściowo. Już w pierwszym gemie Polce udało się przełamać, co było bardzo dobrym sygnałem, ale już w drugim jej rywalka zagrała prawdziwy koncert. Grała bezkompromisowo, celowała w same linie, a wszystkie takie odważne próby trafiały idealnie w sam środek tarczy. Do tego Świątek przy obronie break pointa zepsuła uderzenie forhendem i byliśmy świadkami przełamania powrotnego.
W dalszej części seta obie zawodniczki wygrywały swoje gemy serwisowe, nie doprowadzały do break pointów i tym sposobem doszliśmy do tie breaka. Presja jednak przez całego seta była na Polce. Aleksandrowa wygrywała swój serwis do 0 lub 15, a Świątek regularnie wpadała w stan 30-30 przy swoim serwisie, także w ostatnich gemach partii, w których musiała wygrać, by nie przegrać meczu. Aleksandrowa nie doczekała się jednak piłki meczowej.
W tie braku Świątek za to odżyła. Wykorzystała swoje doświadczenie, a Aleksandrowa nie grała już tak pewnie przy swoim serwisie, gdy wiedziała, że stoi przed nią zadanie pokonania na tak ważnym etapie meczu sześciokrotnej zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych. Tie break odbył się pod dyktando Polki, która po ponad półtorej godzinie doprowadziła do trzeciego seta.
Trzeci set idealnie pasował do mocno chaotycznego i nietypowego scenariusza tego spotkania. Już w trzecim gemie serwisowym Świątek przegrała swoje podanie, ale uczyniła to w naprawdę niespotykany sposób. Polka popełniła w nim bowiem aż trzy podwójne błędy serwisowe, przez co oddała prowadzenie Aleksandrowej.
Klimatu w trakcie całego spotkania dodawały regularne sprawdzenia przez zawodniczki decyzji sędziowskich. Turniej w Seulu jest jednym z nielicznych na tym poziomie, w trakcie którego pracują sędziowie liniowi, a gracze mają możliwość weryfikacji.
W szóstym gemie przy serwisie Aleksandrowej i jej prowadzeniu 3:2 doszło do kolejnego zwrotu akcji w dramatycznych okolicznościach. Przy stanie 40-30 z perspektywy Polki piłka po jej uderzeniu bekhendem zatrzymała się na taśmie i wylądowała po stronie Aleksandrowej, która oczywiście nie miała szans do niej dobiec i mieliśmy przełamanie powrotne i stan 3:3. Na zegarze były już grubo ponad dwie godziny rywalizacji.
Kolejne gemy, aż do samego końca, to zdecydowanie najbardziej emocjonujący fragment spotkania, w którym nie brakowało długich wymian, zwrotów akcji i podwójnych błędów w najmniej oczywistych momentach. Regularnie przy serwisach obu zawodniczek mieliśmy stany 30-30 i break pointy, ale do dwunastego gema wciąż brakowało piłek meczowych dla którejś ze stron.
Wreszcie przy stanie 6:5 w gemach i serwisie Aleksandrowej Świątek wypracowała sobie stan 40-15 i dwa meczbole. Przy pierwszym rywalka jeszcze się obroniła, ale przy drugim Polka posała wygrywający forhend, odwróciła losy meczu i może cieszyć się z kolejnego tytułu WTA w swojej karierze.