Podobnie jak we wcześniejszym ćwierćfinale, również w pojedynku Polki z Ukrainką na korcie Philippe'a Chatriera panowały trudne warunki do gry ze względu na zrywający się wiatr, który często miał wpływ na zachowanie się piłki.
Już w pierwszym gemie Świątek musiała bronić break pointa, ale ostatecznie szybko uporała się z problemami i nie oddawała własnego serwisu. W czwartym gemie wykorzystała za to błędy Switoliny i to ona objęła prowadzenie przewagą dwóch gemów.
Piąty i szósty gem były bardzo długie i obie zawodniczki musiały się bronić w nich przed przełamaniem. Różnica polegała jednak na tym, że Polce się to udało, a Ukrainka znowu przegrała swój serwis. Łącznie gemy te trwały kilkanaście minut, ale oba zakończyły się zwycięstwem Świątek, przez co miała ona wygodne prowadzenie 5:1.
W ostatniej części pierwszego seta Switolina zagrała już dużo odważniej, nie mając nic do stracenia, przez co popełniała proste błędy i przegrała 1:6. Wynik nie powinien jednak nikogo zmylić, ponieważ spotkanie było bardzo wyrównane - set trwał 44 minuty mimo tylko siedmiu rozegranych gemów i mógł potoczyć się zupełnie inaczej, ale w kluczowych wymianach to Polka zachowywała zimną krew i prezentowała wyższy poziom.
Drugi set tylko udowadniał, że nie było tutaj mowy o jednostronnym pojedynku. Na korcie mieliśmy równą walkę, a grająca z czystą kartą w drugim secie Switolina nie oddawała pola. W czwartym gemie Świątek źle zagrała przy swoim serwisie - posłała ryzykownego woleja w siatkę, a po chwili straciła swój serwis i było 1:3.
Na szczęście jednak raszynianka nie dała się rozpędzić swojej przeciwniczce i wyhamowała jej zapędy najszybciej jak się dało, zdobywając przełamanie powrotne już w kolejnym gemie. W środkowej fazie drugiego seta brakowało break pointów, a obie zawodniczki nie potrafiły przejąć kontroli nad meczem.
Wydawało się, że zaprowadzi nas to do tie breaka, ale wtedy przy wyniku 5:5 problemy z serwisem zaczęła mieć Ukrainka. Świątek dobrze returnowała, odważnie prowadziła grę, spychała rywalkę do defensywy, a to się opłaciło - przełamała Switolinę w kluczowym momencie i mogła serwować na wygranie meczu. I zrobiła to w najlepszy możliwy sposób - Świątek zakończyła spotkanie dwoma asami z rzędu.
Teraz czeka ją dzień przerwy, a następnie hitowy półfinał w starciu z Aryną Sabalenką. Polka spotka się z Białorusinką już w półfinale, co dawno nie miało miejsca, ponieważ z uwagi na słabsze ostatnio wyniki jest w Paryżu rozstawiona z piątym numerem.