Po porażce na otwarcie, kolejne zero na koncie byłoby pożegnaniem Urawa Red Diamonds z wielkim turniejem klubowym. Ale i Inter Mediolan znalazł się w kłopotach po zgubieniu punktów z Monterrey. Dlatego w Seattle w sobotni wieczór obie strony grały o wszystko.
Sprawdź szczegóły meczu Inter – Urawa
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem można było zgadywać, że Urawa odda piłkę faworytom i będzie okopana na swojej połowie, czyhając na kontrę. Tak grają również w Japonii, gdy rywal jest wyraźnie silniejszy ofensywnie. Dlatego od pierwszych sekund rytm wybijał Inter, a Nicola Zalewski był jedną z wiodących postaci, już po dwóch minutach dogrywając przed bramkę. Nikt jednak nie przeciął lotu.
Nerazzurri szukali luki w zwartym i zgranym ustawieniu rywali, a gdy nie znaleźli, nieumyślnie otworzyli lukę na prawej stronie, którą wybrał Takuro Kaneko i rozpoczął rajd zwieńczony dograniem wprost w pole karne. Tam Ryoma Watanabe oddał jedyny strzał Urawy przed przerwą, a piłka – odbita od Darmiana – minęła Sommera na 1:0.
Biorąc pod uwagę, że posiadanie piłki zbliżało się do 90-10 na korzyść Włochów, wynik musiał być zaskakujący, a podobnej skuteczności Inter bardzo by sobie życzył. Tymczasem mnożące się wrzutki były konsekwentnie wybijane, a strzały blokowane zanim mogły postraszyć Shusaku Nishikawę. Dopiero w 19. minucie serca mogły faktycznie zabić mocniej, bowiem Lautaro Martinez główką posłał piłkę w poprzeczkę.
Pięć minut później Zalewski domagał się karnego, ale nici z jego planu – dwaj rywale obezwładnili go czysto. Blokowane były uderzenia Darmiana, Carlosa Augusto, Barelli, Zalewskiego, a nagrodami pocieszenia były rzuty rożne, z których nic nie wychodziło. Jeszcze w 44. minucie Zalewski padł tuż poza polem karnym, lecz i ten stały fragment nie dał nic. I z niczym ten mecz Polak skończył, bo po przerwie już nie wrócił na boisko.
_______________________________________________
Sponsorowane:
Klubowe Mistrzostwa Świata FIFA – każdy mecz za darmo, tylko na DAZN.
Zaloguj się tutaj i zacznij oglądać.
_______________________________________________
Jeśli powrót do gry miał wskazać receptę Cristiana Chivu na zdeterminowany opór Urawy, to wyglądała ona na „w końcu coś wejdzie”. Petardy Federico Dimarco i Kristjana Asllaniego leciały nad poprzeczką, a zawodnicy grający w Japonii wyglądali na kompletnie niewzruszonych faktem, że tkwią w swojej tercji i nie ma nawet kogo wypuścić z kontrą. Choć to zmieniło wejście Takahiro Sekine, który w 66. minucie zdołał dojść do celnego strzału i przypomnieć Sommerowi, że on też gra.
Nawet niewykorzystana – a świetnie wyprowadzona – kontra z 70. minuty nie wydawała się problemem dla Czerwonych Diamentów, bo to faworyzowany Inter pozostawał bez ani jednego celnego strzału. I nie zmienił tego w doskonałej sytuacji Henrich Mychitarian, na wprost bramki posyłając piłkę poza boisko. Mokrzy od deszczu, Nerazzurri wydawali się zrezygnowani, ale przyszedł rzut rożny z 78. minuty, który skończył się niską wrzutką i główką Lautaro Martineza, który w końcu złamał opór Urawy!
Ulga piłkarzy Interu była chwilowa, przecież remis to dla nich wciąż rozczarowanie, a czas uciekał coraz szybciej. Nawet wejście w doliczony czas nie przyniosło drugiego gola i dopiero akcja dwóch młodych zmienników pozwoliła Interowi przechylić szalę: Petar Sucić został zatrzymany, ale dobitka Valentina Carboniego była skuteczna i na to Urawa odpowiedzi już nie znalazła, mając zaledwie sekundy.
