Merlier, jadący w koszulce mistrza Europy, minimalnie wyprzedził Włocha Jonathana Milana (Lidl-Trek). Trzecie miejsce zajął Niemiec Phil Bauhaus (Bahrain-Victorious).
31-letni Merlier odniósł drugie zwycięstwo w Tour de France, po sukcesie w Pontivy w 2021 roku.
"To była naprawdę ostra walka. Przez ostatnie dwa kilometry walczyłem o jak najlepszą pozycję na finiszu. Cały czas jechałem pod wiatr i dopiero na 500 metrów przed metą znalazłem trochę tunelu aerodynamicznego" - komentował Belg, który mimo braku wsparcia kolegów z drużyny w kluczowym momencie zapewnił sobie 11. wygraną w sezonie. Tyle samo zanotował Słoweniec Tadej Pogacar, wielki faworyt Tour de France, a nikt inny nie odniósł w tym roku więcej zwycięstw.
178-kilometrowy etap z Valenciennes do Dunkierki był początkowo bardzo spokojny do tego stopnia, że wyjątkowo nie przyznano nagrody dla najbardziej walecznego kolarza. Później doszło do kraks. Najcięższy wypadek zdarzył się przed lotną premią, gdy do mety zostało jeszcze 60 km. Ucierpał w niej zwycięzca pierwszego odcinka i lider klasyfikacji punktowej Belg Jasper Philipsen. Sprinter ekipy Alpecin-Deceuninck wycofał się z wyścigu.
Na początku strefy ochronnej, obejmującej pięć ostatnich kilometrów, przewrócili się Brytyjczyk Geraint Thomas, belgijski sprinter Jordi Meeus oraz jego rodak Remco Evenepoel, jeden z faworytów wyścigu. Wreszcie kilkaset metrów przed metą w kolejnej spektakularnej kraksie upadli Francuzi Paul Penhoet i Bryan Coquard oraz Belg Arnaud de Lie.
"Dziś ścigaliśmy się jak diabli. Cieszę się, że dojechałem do mety bez szwanku. Przepraszam wszystkich, którzy upadli, szczególnie Jaspera (Philipsena). Wszystko działo się tak szybko, że w pewnym momencie prawie się rozbiłem" - komentował erytrejski sprinter Biniam Girmay, szósty na mecie w Dunkierce.
We wtorek kolarze pokonają pagórkowaty etap z Amiens do Rouen.