"Na pewno w pierwszej połowie znowu zagraliśmy dobrą obronę, taką, jak chcieliśmy. Islandczycy w sparingu z nami we Włoszech rzucili 48 razy „za trzy”. Wiedzieliśmy, że to jest ich broń. Próbowaliśmy te próby ograniczyć, żeby to nie były otwarte rzuty. Dlatego trochę się utworzył ich środek, ale to jest ryzyko, które braliśmy pod uwagę. Znowu było nerwowo, koszykówka nie jest takim sportem, że można utrzymywać wynik 1:0, jak Włosi to robią w piłce nożnej. Idzie się góra-dół i dwie akcje mogą odmienić całkowicie losy meczu, ale znowu pokazaliśmy wielki charakter" - ocenił trener biało-czerwonych Igor Milicic.
W pierwszej połowie największą przewagę polscy koszykarze uzyskali na sam jej koniec - 41:32, po dwóch skutecznych akcjach w ataku Jordana Loyda, podobnie jak w końcówce wygranego 66:64 spotkania z Izraelem.
Pod koniec trzeciej odsłony po akcji 2+1 Przemysława Żołnierewicza było już 59:44 dla biało-czerwonych, ale wtedy zaczęły się kłopoty. W 34. minucie Polska wygrywała tylko 64:59, a po chwili Balcerowski popełnił piąty faul i musiał opuścić parkiet. Za moment to Islandia prowadziła 73:70, a zegar wskazywał trzy minuty do końca.
"To był okropny mecz. Duże uznanie dla koszykarzy Islandii, zagrali świetnie. Mieliśmy wyraźne prowadzenie i to zmarnowaliśmy. Co do mojej gry, podejmowałem nie zawsze dobre decyzje, nie zajmowałem się piłką. Ale w końcu znalazłem energię, żeby nie dopuścić do przegranej. Najważniejsze, że wygraliśmy trzeci mecz w mistrzostwach" - skomentował najlepszy strzelec Polaków Loyd, który zdobył 26 punktów, z czego 13 z 14 wykonywanych rzutów wolnych. W końcówce prowokował faule rywali i stawał na linii.
Do remisu doprowadził rzutem zza linii 6,75 m Kamil Łączyński, a w odzyskaniu prowadzenia (75:73) pomogła asysta Mateusza Ponitki do Olejniczaka i punkty tego ostatniego.
Kapitan reprezentacji uzyskał 18 punktów oraz po osiem zbiórek i asyst, a trzecim strzelcem zespołu był właśnie rezerwowy środkowy - 12 pkt (5/6 z gry, 2/2 wolne) i siedem zbiórek.
"Myślę, że do końca tego tygodnia już nie będzie łatwych meczów, każdy zespół w Europie jest silny, prezentuje wysoki poziom. W naszej grupie w teorii Islandia miała być najsłabszym rywalem, ale podkreślę - to była teoria. Ważne jest, żeby koncentracja zawsze była na odpowiednim poziomie. Musieliśmy się denerwować do samej końcówki, ale fajnie, że ostatecznie udało się wygrać. Olek spadł za pięć fauli, więc trzeba było robić to, czego trener wymagał i pomóc drużynie najlepiej jak się potrafi. Cieszę się, że wszystkim nam się udało" - podsumował Olejniczak.
Najlepszym graczem meczu został uznany Ponitka, który w reprezentacji rozegrał już 179 spotkań i zdobył 1979 punktów.
Poniedziałek będzie dniem przerwy w grupie D. We wtorek Polacy zagrają z wicemistrzami olimpijskimi - Francuzami, z którymi ostatni raz wygrali 40 lat temu, a od tamtej pory porażek doznali w 12 kolejnych spotkaniach.
"Dobrze byłoby przerwać tę serię" - przyznał trener Milicic.
W czwartek, na zakończenie zmagań grupowych, jego zespół zmierzy się z Belgami, a później czeka go przeprowadzka do Rygi na dalszą fazę turnieju, już systemem pucharowym, czyli przegrywający odpada.