"Niezależnie od tego, czy to 50 punktów, czy 27, czy 17 – dopóki wygrywamy, dobrze się bawię. To był fajny wieczór" – skomentował lider "Grzmotów".
Gilgeous-Alexander rozegrał 397 meczów w karierze, zanim osiągnął pułap 50 punktów - 22 stycznia w starciu z Utah Jazz uzyskał 54 punkty, co pozostaje jego rekordem. We wtorek po raz czwarty udała mu się ta sztuka.
26-letni Kanadyjczyk zareagował na to ze spokojem, jakby to nie był wielki wyczyn, choć publiczność szalała. "Możesz powiedzieć, że nie jest to tak ekscytujące jak pierwszy raz. Po prostu zatracasz się w rywalizacji" – dodał kandydat do tytułu najbardziej wartościowego zawodnika (MVP) sezonu zasadniczego.
Gilgeous-Alexander został dwunastym graczem w historii NBA z co najmniej czterema meczami z 50 punktami w sezonie.
Zespół Thunder umocnił się na prowadzeniu w Konferencji Zachodniej, z dorobkiem 50 zwycięstw i 11 porażek, zdecydowanie wyprzedzając ekipy Los Angeles Lakers (38-21) i Denver Nuggets (39-22), które w poniedziałek nie grały.
Na Wschodzie prowadzą Cleveland Cavaliers (50-10), przed obrońcami tytułu mistrzowskiego Boston Celtics (43-18) i New York Knicks (40-20). Te trzy drużyny również odpoczywały.