Ostatni klub, który sięgnął po swój pierwszy tytuł w rozgrywkach NBA, to Denver Nuggets w 2023 roku. W lidze pozostaje jeszcze 11 drużyn, które wciąż o tym marzą: Brooklyn Nets (2 występy w finałach), Charlotte Hornets (0), Los Angeles Clippers (0), Memphis Grizzlies (0), Minnesota Timberwolves (0), New Orleans Pelicans (0), Orlando Magic (2), Phoenix Suns (3), Utah Jazz (2) oraz tegoroczni finaliści.
Faworytem jest zespół Thunder, najlepszy w sezonie zasadniczym z bilansem 68 zwycięstw i 14 porażek, który w fazie play-offs wyeliminował Memphis Grizzlies 4-0, Denver Nuggets 4-3 i Minnesota Timberwolves 4-1.
Pierwszoplanową postacią drużyny 40-letniego trenera Marka Daigneault jest przeżywający najlepszy okres w karierze reprezentant Kanady Shai Gilgeous-Alexander, król strzelców rozgrywek, który został wybrany na MVP sezonu zasadniczego.
Zdobywał średnio 32,7 pkt przy 51,9% skuteczności rzutów z gry, miał także 6,4 asysty, 5,0 zbiórki, 1,7 przechwytu i 1,0 blok. Dotychczas w NBA jeszcze tylko jeden zawodnik uzyskiwał średnio co najmniej 30 punktów przy skuteczności powyżej 50%, miał minimum po pięć zbiórek i asyst, 1,5 przechwytu i jeden blok - to legendarny Michael Jordan, który dokonał tego dwukrotnie, w sezonach 1987/88 i 1990/91.
Drugi w historii Kanadyjczyk z tytułem MVP, po Stephenie Nashu, w drużynie ma wsparcie w osobach Jalena Williamsa i Cheta Holmgrena. Już dziś tych młodych graczy porównuje się do innej trójki z Oklahomy: Kevina Duranta, Jamesa Hardena i Russella Westbrooka.
Właśnie ci koszykarze stanowili trzon zespołu Thunder trenera Scotta Brooksa, który w wielkim finale w 2012 roku przegrał z Miami Heat 1-4.
Pacers zakończyli sezon zasadniczy na czwartym miejscu w Konferencji Wschodniej z bilansem 50-32. W drodze do gry o tron pokonali kolejno Milwaukee Bucks 4-1, Cleveland Cavaliers 4-1 i New York Knicks 4-2.
Ich czołowymi zawodnikami są Kameruńczyk Pascal Siakam, Tyrese Haliburton i Myles Turner.
Poprzednio ekipa z Indianapolis dotarła do wielkiego finału ćwierć wieku temu, gdy jej trenerem był legendarny zawodnik Larry Bird. W finale jego podopieczni, m.in. z Reggie Millerem, Markiem Jacksonem, Chrisem Mullinem, a także obecnym trenerem Trefla Sopot Zanem Tabakiem w składzie, przegrali z Los Angeles Lakers 2-4.
W tamtym sezonie asystentem Birda był Rick Carlisle, obecnie pierwszy trener Pacers. Po rozstaniu Gregga Popovicha z zespołem San Antonio Spurs z powodów zdrowotnych, 65-latek to obecnie najbardziej doświadczony szkoleniowiec w NBA. Pracuje w niej od 1989 roku. Jako zawodnik zdobył mistrzowski pierścień z Boston Celtics w 1986 roku. Jako główny trener prowadził zespoły Detroit Pistons, Dallas Mavericks, z którymi w 2011 roku wywalczył swój pierwszy tytuł, i w dwóch okresach drużynę z Indianapolis.
„Kiedy dochodzisz do tego momentu sezonu, są już tylko dwie drużyny i jeden cel, więc rywalizacja staje się kwestią: wszystko albo nic. Doceniamy klasę przeciwnika. Oklahoma dominowała przez cały rok i to z dużymi literami w słowie "dominowała". W obronie tradycyjnie są świetni. Mają mnóstwo graczy, którzy potrafią zdobywać punkty. To dwie drużyny o podobnych strukturach, a nieco innych stylach” - ocenił Carlisle.
Jego zespół na początku sezonu miał bilans 10-15 i nikt wtedy nie stawiał go w głównej roli w play-offs. W tej fazie potrafił uporać się z mistrzem z 2021 roku - Milwaukee Bucks, najlepszymi na Wschodzie Cleveland Cavaliers i rozstawionymi z "trójką" New York Knicks. Teraz czeka go kolejne wyzwanie.
Rywalizacja do czterech zwycięstw rozpocznie się w czwartek czasu lokalnego w Oklahoma City i zakończy najpóźniej 22 czerwca, także w tym mieście.