Przez całe spotkanie żadna z drużyn nie była w stanie odskoczyć na większą liczbę punktów, a prowadzenie wędrowało w trakcie meczu z rąk do rąk. Największą przewagę Heat osiągnęli w trzeciej kwarcie, gdy prowadzili różnicą 11 punktów, ale zdążyli ją zmarnować i Spurs byli jeszcze potem na prowadzeniu. Remis na tablicy wyników był jeszcze na sekundę przed końcem spotkania.
Heat wznawiali bowiem grę na atakowanej połowie na 3,2 sekundy przed końcową syreną. Piłkę za linią rzutów za trzy punkty dostał Bam Adebayo, wbiegł z nią bliżej pola pomalowanego i rzutem z półdystansu zakończył spotkanie, trafiając równo z końcem czwartej kwarty. Spurs nie mieli już czasu na wznowienie gry, musieli pogodzić się z porazką.
Nieobecność Wembanyamy wyszła na jaw dopiero na kilkadziesiąt minut przed startem spotkania. Francuz, który dzień wcześniej zagrał świetny mecz z Bucks, tym razem wypadł z powodu choroby.
Sochan znów zaczął mecz na ławce rezerwowych i znów nie zapisał na swoim koncie liczb, do których przyzwyczaił nas podczas swojej kariery w NBA. Reprezentant Polski spędził na parkiecie 19 minut, w trakcie których zdobył dwa punkty po jednym trafionym rzucie z gry na pięć prób. Do tego miał pięć zbiórek, trzy asysty i jeden przechwyt.
W szeregach Spurs brakowało dzisiaj wyraźnego lidera. 19 punktów, czyli najwięcej dla ekipy z Teksasu, zdobył Keldon Johnson. Jeden punkt mniej zapisał na swoim koncie Devin Vassell.
Takiego problemu nie mieli Heat, których do zwycięstwa poprowadził bohater ostatniej akcji. Adebayo zdobył 30 punktów, do których dołożył 12 zbiórek i dziewięć asyst. Ważne 19 oczek z ławki dołożył Terry Rozier. Na parkiecie zabrakło Jimmy'ego Butlera, czyli największej gwiazdy drużyny z Florydy. Pozostaje on zawieszony przez klub po tym, jak otwarcie wyraził chęć odejścia z organizacji i wymiany do innego zespołu.
Spurs są na 12. miejscu w Konferencji Zachodniej z bilansem 21 zwycięstw i 25 porażek. Heat są na szóstej lokacie na Wschodzie, mając na koncie 24 wygrane i 23 porażki.