Od kilku lat zespoły z miejsc 7-10 po sezonie zasadniczym rywalizują w krótkim turnieju play-in, który wyłania dwa ostatnie zespoły, które awansują do play-offs w obu Konferencjach. Dziś rozegrano dwa mecze drużyn z siódmego i ósmego miejsca, których zwycięzcy dostali bilet do najważniejszej fazy sezonu.
Golden State Warriors pokonali u siebie Memphis Grizzlies 121:116. Mistrzowie z 2022 roku prowadzili już w pierwszej kwarcie dwucyfrową liczbą punktów, a w drugiej po czteropunktowej akcji Stephena Curry'ego udało im się nawet osiągnąć przewagę liczbą 20 oczek. W trzeciej części gry goście zbiżyli się jednak na zaledwie jeden punkt.
Przez to czwarta kwarta była niezwykle wyrównana, a oba zespoły zmieniały się na prowadzeniu, ale ostatecznie to Warriors okazali się lepsi. Na kilka sekund przed końcem Grizzlies wprowadzali piłkę z boku parkietu przy trzech punktach straty, ale popełnili błąd pięciu sekund, przez co praktycznie stracili szansę na wyrównanie lub wyjście na prowadzenie.
Zdecydowanymi liderami Warriors byli Jimmy Butler i wspomniany Curry. Ten pierwszy zdobył 38 punktów, miał siedem zbiórek i sześć asyst, a drugi rzucił 37 punktów przy ośmiu zbiórkach i czterech asystach. W barwach gości najlepiej zaprezentował się Desmond Bane - autor 30 punktów.
Warriors mogą już przygotowywać się do fazy play-offs, w której z pozycji siódmego rozstawionego zespołu zmierzą się z drugimi po sezonie zasadniczym w Konferencji Zachodniej Houston Rockets. Podopieczni Steve'a Kerra wcale nie są jednak bez szans, ponieważ mimo gorszego rozstawienia mają zdecydowanie większe doświadczenie w takich meczach od młodszych rywali.
Wcześniej na Wschodzie zmierzyły się ekipy Orlando Magic i Atlanty Hawks. Tutaj również górą byli gospodarze z Florydy, którzy wygrali 120:95 i zapewnili sobie awans do najważniejszej fazy sezonu.
Magic przeważali już od pierwszej kwarty, w której potrafili wyjść nawet na 15 punktów przewagi. Goście zbliżyli się do kilku punktów straty w trzeciej kwarcie, ale ostatnią część gry gospodarze wygrali 41:22 i nie pozostawili złudzeń w kwestii awansu do play-offs.
Zawodnicy Magic podzielili się zdobywanymi punktami i żaden z graczy pierwszej piątki nie wyróżnił się swoją zdobyczą na tle reszty. Nieoczekiwanie najlepszym strzelcem zespołu był rezerwowy Cole Anthony, który zdobył 26 punktów. Hawks ciągnął Trae Young, który rzucił 28 oczek, ale na kilka minut przed końcem meczu musiał opuścił parkiet ze względu na dwa przewinienia techniczne za nieodpowiednie zachowanie wobec sędziów.
Magic w pierwszej rundzie play-offs zagrają z broniącymi tytułu Boston Celtics i na pewno nie są w tej konfrontacji stawiani w roli faworytów.