Więcej

Kamiński: Nie poddajemy się. Wielu skazuje nas na porażkę, a my cały czas walczymy

Kamiński: Nie poddajemy się. Wielu skazuje nas na porażkę, a my cały czas walczymy
Kamiński: Nie poddajemy się. Wielu skazuje nas na porażkę, a my cały czas walczymyPAP/Wojtek Jargiło
Po wygranej w stolicy 77:71 koszykarze PGE Startu Lublin remisują z Legią Warszawa 2-2 w finale play off o mistrzostwo Polski, rozgrywanym do czterech zwycięstw. „Nigdy się nie poddajemy” – powiedział PAP ich trener Wojciech Kamiński.

Gdyby drużynom Orlen Basket Ligi nadawano nazwy klubów NBA, do zespołu z Lublina idealnie pasowałoby określenie „Warriors”. W finale przeciwko Legii koszykarze Startu jak prawdziwi wojownicy toczą kolejny heroiczny bój, mając w nogach trudne pięciomeczowe pojedynki play off – w ćwierćfinale z Czarnymi Słupsk (3-2) i w półfinale z broniącym tytułu Treflem Sopot (3-2). Ich szkoleniowiec przyznaje, że w szatni przed spotkaniami nie musi stosować specjalnych technik motywacyjnych.

„Nie ma specjalnych przemów. Oczywiście, wszyscy wiemy, po co tu jesteśmy, o co walczymy. Zawodnicy chcą, bo większość z nich to gracze po jakichś przejściach, nieudanych sezonach. Mają dużo do udowodnienia. Ten sezon pokazał, że rośli razem z drużyną. Są głodni sukcesów - to jest chyba głównym motorem tej naszej postawy. Z meczu na mecz nie poddajemy się. Wielu skazuje nas na porażkę, a my cały czas walczymy. I to nie tylko z przeciwnikami, ale również przeciwnościami losu” – podkreślił Kamiński.

Wygrywając w poniedziałek czwarty, niezwykle emocjonujący, mecz w hali na Bemowie, lublinianie wyrównali stan finałowej rywalizacji na 2-2 i odzyskali przewagę własnego parkietu. Gdy Legia odrobiła 15-punktową stratę z pierwszej połowy i na początku czwartej kwarty wyszła na prowadzenie, wydawało się, że goście nie wytrzymają presji i oddadzą pole. Jednak to Start lepiej fizycznie i psychicznie zniósł to ciśnienie.

„Zadecydowało więcej wyrachowania w końcówce. Tyran De Lattibeaudiere trafił dobitkę efektownym wsadem, Aleksa Radanov nie trafił w podobnej akcji. To są małe rzeczy, ale czasami one decydują, że drużyna wygrywa mecz na styku. Kluczowe było ogromne zaangażowanie moich graczy od pierwszych minut” – ocenił trener zwycięzców.

W czterech poprzednich sezonach 51-letni szkoleniowiec prowadził właśnie zespół ze stolicy. W rozgrywkach 2020/21 jego podopieczni byli bliscy brązowego medalu, ale przegrali decydujący mecz po desperackim, ale celnym rzucie koszykarzy Śląska Wrocław w ostatnich sekundach dogrywki. Rok później sięgnęli po srebrny medal - w finale ulegli wrocławianom 1-4.

Tegorocznej konfrontacji z Legią Kamiński nie traktuje jednak jako okazji do odwetu, rewanżu na klubie, w którym pracował jeszcze w poprzednim sezonie, ale umowę rozwiązano w trakcie rozgrywek.

„Oczywiście nie jest tak, że nie zależy mi, żeby wygrać tę rywalizację. Zdobycie mistrzostwa to główny cel dla każdego. To że byłem w Legii cztery lata stanowi dodatkowy smaczek, ale bardziej dla kibiców, dziennikarzy, a największy… dla mojej żony, która bardzo przeżyła moje rozstanie z Legią, a teraz bardzo przeżywa każdy mecz i mocno się denerwuje. Między mną osobiście a warszawskim klubem nie ma żadnej złej krwi. Taka jest praca trenera, że czasami dochodzi do rozstania. Może było coś za dużo powiedziane, ale te cztery lata, które spędziłem w Warszawie, doprowadzając klub, oczywiście razem ze wszystkimi zawodnikami, prezesem Jankowskim, Sekułą, Chabelskim, którzy dbali o budżet i całą organizację, z dołu tabeli w momencie kiedy przychodziłem, do gry o najwyższe trofea, traktuję osobiście jako swoje wielkie osiągnięcie” - zaznaczył.

Koszykarze PGE Startu, którzy pod okiem trenera Kamińskiego, po raz pierwszy w historii awansowali do finału play off ekstraklasy, wpisują się w spektakularny wysyp sukcesów zespołów z Lublina w ostatnim okresie. Siatkarze Bogdanki LUK wywalczyli mistrzostwo Polski, żużlowcy Motoru trzy razy z rzędu stawali na najwyższym stopniu podium i zmierzają po czwarty tytuł, piłkarze tego klubu zanotowali udany debiut w ekstraklasie, a od lat w ścisłej w czołówce utrzymują się piłkarki ręczne PGE MKS FunFloor, aktualne wicemistrzynie kraju. Złoty medal „Czerwono-czarnych” byłby wisienką na torcie.

„Nie myślimy o tym. Przed nami naprawdę daleka droga. W rywalizacji jest 2-2. Myślimy tylko o kolejnym meczu. Koncentrujemy się na tym, żeby go wygrać. To jest najważniejsze” – zaznaczył Kamiński.

Piąty finałowy mecz o mistrzostwo Polski koszykarzy odbędzie się w środę w Lublinie. Początek o 20.30.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen