Anwil, najlepsza drużyna po sezonie zasadniczym, prowadził przez większą część spotkania - w końcówce trzeciej kwarty nawet różnicą 11 punktów 59:48 po rzucie za trzy punkty Ryana Taylora.
Legioniści walczyli do końca i systematycznie odrabiali straty.
"Na początku mieliśmy ogromny problem ze skutecznością rzutów za 3 punkty, a to jest nasz ważny atut. Musieliśmy polegać na innych rozwiązaniach i być cierpliwymi, bo wiedzieliśmy, że kiedyś z dystansu wpadać zacznie. Ojars Silins 'otworzył' worek z trójkami, a to z kolei dało nam przestrzeń. Mieliśmy 'narzędzia' by odrobić straty, nawet te 11 punktów. Ale wiadomo, że nie samą egzekucją wygrywa się mecze. Tu było wiele potu, energii, pracy całego zespołu, bo Anwil ma koszykarzy, którzy mogą i potrafią stawić opór" - podkreślił Kolenda.
W 38. minucie legioniści, czwarta drużyna po sezonie zasadniczym Orlen Basket Ligi, wygrywali 71:70 po rzucie zza linii 6,75 m Kolendy, a 60 sekund później po akcji Andrzeja Pluty 73:71. Gospodarze doprowadzili do remisu 73:73, a rzut Anglika Luke'a Nelsona za trzy punkty, na sześć sekund przed końcem czwartej kwarty, dał im prowadzenie 76:75.
Wydawało się, że to Anwil jest bliżej sukcesu. Sfaulowany rozgrywający Legii Pluta wykorzystał tylko jeden rzut wolny, a po drugim, niecelnym, piłka odbiła się od koszykarza Anwilu i wyszła na aut. Zegar wskazywał dwie sekundy do końca i tyle wystarczyło podopiecznym estońskiego trenera Heiko Rannuli na wyszarpanie zwycięstwa. Kameron McGusty podał piłkę do wbiegającego pod kosz Kolendy, który zdobył punkty równo z końcową syreną.
"Zwycięstwo w takich okolicznościach smakuje bardzo dobrze. Nie chodzi o to, że to ja zdobyłem te punkty, chodzi o cały zespół. Jestem mega dumny z drużyny, z tego, ile włożyła pracy. Nie sądzę, że to zwycięstwo nas 'uśpi', da nam zbytnią pewność siebie przed meczem numer dwa. Tak mogłoby być przy przewadze 15 czy 20 punktów. Patrząc na klasę dwóch drużyn spodziewam się, że każdy następny mecz tej serii może wyglądać podobnie, jak dziś. Będą decydować detale, pojedyncze akcje, szczegóły. Nie wybiegamy w przyszłość, skupiamy się tylko na kolejnym meczu, by podejść do niego z 'czystą' głową" - podkreślił kapitan, który zdobył 10 pkt.
Najwięcej dla Legii, która wygrała walkę pod tablicami 38:26, uzyskał McGusty - 20, a chorwacki środkowy Mate Vucic miał double-double - 15 pkt i 10 zbiórek. W Anwilu przez niespełna dwie minuty zagrał kapitan Kamil Łączyński, który doznał urazu w trzecim meczu ćwierćfinałowym. Najskuteczniejszymi byli Amerykanie: środkowy DJ Fundenburk - 19 pkt oraz skrzydłowy Ryan Taylor 17.
Mecz numer dwa we Włocławku w czwartek.