Legia wygrała w ubiegłym sezonie obydwa mecze z Dzikami - jesienią we własnej hali na Bemowie 73:66 pod wodzą Chorwata Ivicy Skelina i wiosną na wyjeździe 72:70, już pod okiem obecnego szkoleniowca Estończyka Heiko Rannuli (był to jego debiut w polskiej ekstraklasie). Bohaterem Legii został Amerykanin Kameron McGusty, który oddał zwycięski rzut niemal równo z końcową syreną, a wcześniej zdobył 10 punktów z rzędu, doprowadzając do remisu 70:70.
Natomiast w pierwszym sezonie stołecznej rywalizacji derbowej, tuż po awansie Dzików do ekstraklasy, to beniaminek sprawił dwie niespodzianki pokonując zespół „Zielonych Kanonierów” na Bemowie 62:61 (rzut Mateusza Szlachetki zza linii 6,75 m) oraz we własnej hali 96:86.
Legia jest obecnie wiceliderem tabeli Orlen Basket Ligi z bilansem 6-1, a Dziki, prowadzone przez włoskiego trenera Marco Legovicha, z bilansem 3-4 zajmują 12. pozycję.
Kolenda, który zanim trafił do stolicy, przez 10 sezonów występował w Treflu Sopot, atmosferę derbów zna znakomicie, bo wielokrotnie występował s potkaniach drużyn z Trójmiasta - Trefla z Arką Gdynia. Ostatnie takie starcie - 46. w historii, miało miejsce 9 listopada - AMW Arka pokonała w Sopocie Energę Trefl 85:83 i przerwała serię siedmiu porażek z lokalnym rywalem. Arka ma też lepszy bilans zwycięstw - 26.
"Kibice w Trójmieście są inni niż w stolicy, ale derby Trójmiasta zawsze miały specjalną atmosferę i bardziej liczną widownię. Czuć było dodatkowe emocje. Trudno było też wskazać faworyta, nawet jeśli jeden z zespołów grał w europejskich pucharach i był na szczycie tabeli. Tak samo jest w Warszawie. Presja jest większa, bo gramy jako obrońcy tytułu i każdy zespół chce „ubić mistrza”. Staram się podchodzić do każdego spotkania ligowego, również derbów, tak samo, bez nakładania na siebie i kolegów dodatkowej presji. Teraz przychodzi mi to łatwiej, emocje są bardziej ustabilizowane niż na początku kariery, ale rozumiem, że kibice żyją takimi meczami bardziej niż innymi" - podkreślił.
28-letni koszykarz pochodzący z Ełku przyznał, że kiedyś przeżywał mocno spotkania derbowe.
"Wydaje mi się, że nawet debiutowałem w derbach Trójmiasta w ekstraklasie (10 października 2015 r. - PAP). To był niezły ładunek emocjonalny. Teraz emocje staram się odkładać na bok. Trenerzy mają różne strategie na te spotkania: jedni „nakręcają” mocniej drużynę, inni starają się nie przemotywować. Ekstra motywacja nie jest u nas potrzebna, bo robi się to, gdy nie ma atmosfery w szatni, zespół na kłopoty. W Legii atmosfera jest bardzo dobra, mimo że nie gramy w najsilniejszym składzie z powodu kontuzji. Czuć pozytywne nastawienie i każdy z zawodników zmotywowany jest na swój sposób" - ocenił.
W opinii skrzydłowego trudno przewidzieć, jak ułoży się spotkanie w niedzielę.
"Każdy ma swoją strategię i chce ja realizować, ale wiadomo, że mecz to „żywy organizm”, nie da się zaplanować wszystkiego. Na pewno będziemy starać się - bo to jest kluczowe - zatrzymać agresywny potencjał Dzików w obronie, łatwość wymuszania strat. Wiadomo, że musimy zatrzymać w ataku ich najlepszego zawodnika Landriusa Hortona, który jest także najlepszym strzelcem ligi (średnio 22,9 pkt w meczu - PAP) i szukać słabych punktów rywali. Po prostu grać swoje. Jak to zrobić? To jasne, że nie zdradzę. Powiem jeszcze raz: najważniejsze jest reagowanie na to, co będzie się działo na parkiecie" - dodał.
Legia przystąpi do derbów po wtorkowej, minimalnej porażce w 5. kolejce Ligi Mistrzów FIBA z Rytas Wilno na Torwarze 77:79. Natomiast Dziki w tym samym dniu cieszyły się z trzeciego zwycięstwa w znacznie niższej klasie rozgrywek europejskich (ENBL) nad kosowskim KJ Peja 103:81.
"Gramy dwa razy w tygodniu, odczuwamy zmęczenie i nie mamy czasu na rozmyślanie o tym, co było. O porażkach zapominamy szybko. Najważniejsze dla nas jest to, że pokazaliśmy walkę z takim rywalem jak Rytas, mogliśmy to wygrać, ale w dzisiejszej koszykówce nawet 20 punktów różnicy nic nie znaczy, a mieliśmy w końcówce tylko sześć więcej. Takie mecze, niezależnie od wyniku, „budują” nas na kolejne spotkania, wyzwalają sportową złość" - podkreślił.
Punktowi liderzy legionistów w ekstraklasie to Andrzej Pluta - średnio 12,7 pkt i Jayvon Graves - średnio 12,4 pkt w meczu. Kolenda jest trzecim strzelcem - 11,3 pkt.
