Po porażce w pierwszym meczu Legia zdołała objąć prowadzenie 2-1 w rywalizacji, by w czwartym starciu finałowym nadspodziewanie szybko oddać pole zawodnikom PGE Startu. To pozwoliło lublinianom wyrównać stan rywalizacji na terenie wroga. A że piąty mecz wygrali, wystarczyło w bemowskiej hali powtórzyć wyczyn z meczu nr 4, by już dziś fetować mistrzostwo Polski.
Sprawdź szczegóły szóstego meczu Legia - Start
W pierwszej kwarcie lublinianie kontynuowali skuteczną grę z piątego meczu na własnym parkiecie. Trafili w tym okresie pięć z ośmiu rzutów za trzy punkty (przy trzech z siedmiu Legii), prowadzili 14:6, 22:14, a nawet 27:16 w 9. minucie po kontrze Courtneya Rameya.
Na początku drugiej odsłony Legia szybko odrobiła straty, odpowiadając trójkami E.J. Onu, Kamerona McGusty’ego i Andrzeja Pluty. Po 71 sekundach był już remis 28:28, a kolejna akcja w wykonaniu Aleksy Radanova dała gospodarzom pierwsze w meczu prowadzenie 30:28.
Od tej chwili żadnej z drużyn nie udało się uzyskać większej niż czteropunktowa przewagi, na przerwę schodziły przy remisie 47:47 po rzucie z rogu w ostatniej sekundzie środkowego Onu, który do przerwy zdobył 11 pkt, będąc najlepszym strzelcem zespołu. Na dorobek Startu najbardziej w pierwszej połowie zapracował Tyran De Lattibeaudiere – także 11 (w całym spotkaniu 23 i 11 zbiórek).
Po przerwie gospodarze, przy ogłuszającym dopingu wypełnionej po brzegi widowni w hali na Bemowie, zdecydowanie poprawili obronę i to oni częściej byli na prowadzeniu. Różnica nie przekraczała jednak czterech punktów.
Dopiero w samej końcówce trzeciej kwarty wzrosła do sześciu (68:62), po rzutach wolnych Mate Vucica i dobitce w ostatniej sekundzie Maksymiliana Wilczka. Chorwacki środkowy był jednym z bohaterów „Zielonych Kanonierów”, mimo że do przerwy nie zdobył punktu. W całym meczu uzyskał ich osiem, ale miał aż 16 zbiórek, skutecznie neutralizując w podkoszowej walce środkowych Startu.
W czwartej kwarcie trwała zacięta walka kosz za kosz. Zdeterminowana Legia, mimo popełnianych strat, nie pozwoliła sobie wydrzeć zwycięstwa. Obie ekipy wykazywały oznaki zmęczenia. Znakomicie wykonujący rzuty wolne belgijski rozgrywający Startu Emmanuel Lecomte nie trafił obydwu prób w ważnym momencie w końcówce.
W Legii ważne punkty zdobywał spokojnie grający Andrzej Pluta (w sumie 11 i siedem asyst). Na niespełna dwie i pół minuty przed końcem meczu podopieczni trenera Heiko Rannuli uzyskali najwyższe prowadzenie (85:77), ale do ostatniego gwizdka musieli drżeć o wynik. Ustalił go celnymi wolnymi ich najlepszy strzelec, MVP sezonu zasadniczego Kameron McGusty, który w całym spotkaniu uzyskał 21 pkt, ale miał też cztery straty.
Siódmy mecz, decydujący o mistrzowskim tytule, odbędzie się w niedzielę w hali Globus w Lublinie. Początek o 17.30.