"Do ostatnich sekund ważyły się losy tego spotkania, ale trudno osiągnąć sukces, kiedy jako zespół żyjący z trafiania nie wykorzystujemy 11 rzutów wolnych, a na 22 próby z dystansu trafiamy tylko trzy" – skomentował Kamiński, który pogratulował przeciwnikom wygranej oraz podziękował lubelskim swoim zawodnikom za walkę, a kibicom za doping.
Jak przypomniał, kiedy w Sopocie Start wygrał pierwszy mecz z Treflem, to zaliczył 16 "trójek".
"To znaczy, że skuteczność była zasadniczym problemem, bo choć wyszliśmy na parkiet zmotywowani i skoncentrowani, to chyba nie wszyscy, pierwszy raz walczący o taką stawkę, wytrzymali presję" – zauważył.
"W sobotę będziemy walczyć" – dodał trener lubelskiej drużyny, która i tak w tym sezonie osiągnęła duży sukces, meldując się w czołowej czwórce.
Od stanu 80:80, do którego doprowadził celnym rzutem z dystansu rozgrywający gości Jakub Schenk, na punkty jednej drużyny druga odpowiadała wyrównaniem, co sprawiło, że kiedy wybrzmiała końcowa syrena, był wynik 86:86 i potrzebna była dogrywka.
Na 20 sekund przed jej końcem, przy remisie 93:93, z dystansu nie trafił koszykarz Startu Michał Krasuski, natomiast celnym rzutem, dającym zwycięstwo Treflowi, popisał się Nahiem Alleyne.
"To był trudny mecz, a kluczem do naszego zwycięstwa była dobra gra całego zespołu. Przez cały sezon graliśmy agresywnie i to było kluczem do wygrania także tego bardzo ważnego spotkania. Jestem pełen uznania dla Kuby Schenka, inteligentnego koszykarza, który bardzo trafnie ocenia różne sytuacje i przynajmniej 90 procent jego uwag przyjmuję, bo są celne" – powiedział po ostatnim gwizdku sędziów szkoleniowiec Trefla Żan Tabak.
W półfinałowej rywalizacji do trzech zwycięstw Start wygrał pierwsze i trzecie spotkanie, odpowiednio, 100:81 i 92:84, a drugie i czwarte kończyły się zwycięstwami Trefla - 95:79 i 95:93. Sobotni pojedynek, który rozpocznie się o godz. 17.30, wyłoni finałowego rywala Legii Warszawa, która w półfinale wyeliminowała Anwil Włocławek 3-0.