Urodzony w Toruniu i pochodzący z koszykarskiej rodziny (dziadek Szczepan Waczyński był reprezentantem Polski i trenerem, w koszykówkę grał także jego syn Witold – ojciec Adama) 35-letni zawodnik wrócił w listopadzie na parkiety po kontuzji i długiej rehabilitacji. W maju 2023 w meczu ligi hiszpańskiej doznał zerwania więzadeł kolana oraz uszkodzenia łąkotki.
Podpisał umowę ze Śląskiem Wrocław, kiedy klub miał jedno zwycięstwo i cztery porażki. Obecnie z bilansem 9-9 drużyna jest na siódmej pozycji w Orlen Basket Lidze, a Waczyński podczas Pekao S.A. Pucharu Polski w Sosnowcu wygrał konkurs rzutów za trzy punkty.
W finale trafił 18 z 25 prób zza linii 6,75 m, w tym czterokrotnie ostatnie rzuty kolorowymi piłkami (punkty liczyły się podwójnie) i wygrał z dorobkiem 22 punktów. Pokonał obrońcę trofeum Dominika Wilczka (Arriva Polski Cukier Toruń) i Amerykanina Toddricka Gotchera, późniejszego MVP finału i zdobywcę głównego trofeum z Górnikiem Zamek Książ. Beniaminek z Wałbrzycha pokonał wicemistrza Polski Kinga Szczecin 80:78 po rzucie Gotchera na sekundę przed końcem czwartej kwarty. Śląsk z Waczyńskim odpadł w ćwierćfinale, przegrywając z Anwilem Włocławek 96:99 po dogrywce.
"Dużo czasu zajęło mi budowanie formy po kontuzji i rehabilitacji. Głowa chciała, ale ciało niestety nie nadążało, ale jest już zdecydowanie lepiej niż na początku. Uważam, że jeszcze mały zapas na poprawę jest. Wierzę w siebie i wiem, że nie powiedziałem ostatniego słowa. To pokazał także ten konkurs” – podkreślił zawodnik, który przed laty podobną indywidualną rywalizację podczas Meczu Gwiazd ligi polsko-czeskiej w Pardubicach przegrał w finale ostatnim rzutem.
Koszykarz, który w najlepszej w Europie lidze hiszpańskiej spędził blisko 10 lat, w barwach Śląska zagrał w tym sezonie 13 spotkań i miał średnio 4,5 pkt oraz 2,3 zbiórki. W Polsce, przed wyjazdem do Hiszpanii w 2014 roku, występował w Baskecie Poznań, Górniku Wałbrzych i Treflu Sopot.
"Zawsze twardo stąpam po ziemi i staram się pracować, by poprawić, nawet coś drobnego. Chcę być po prostu jeszcze lepszy, mimo mojego wieku. Chciałem zostać w Hiszpanii, ale składy drużyn były już w listopadzie zamknięte. Skoro nadarzyła się okazja, by zagrać w tak utytułowanym klubie w Polsce jak Śląsk, skorzystałem i nie żałuję. O kolanie zupełnie zapomniałem i w grze nie mam żadnych psychicznych barier” – podkreślił 149-krotny reprezentant Polski, były jej kapitan, zdobywca 1367 punktów w barwach narodowych.
Czterokrotny uczestnik Eurobasketu (2011, 2013, 2015 i 2017) oraz mistrzostw świata w 2019 r. wierzy, że awansuje ze Śląskiem do play off i będzie walczyć o medale.
"Raz gramy lepiej, raz gorzej. Tak jak każdy klub w Polsce mamy w trakcie sezonu różne momenty. Będziemy się starali +wstrzelić+ z dobrą formą na końcówkę sezonu zasadniczego. To jest najważniejsze, by być w play off, a potem może zdarzyć się wszystko. Wygrywaliśmy z czołówką tabeli: Anwilem Lublinem, Legią, więc to pokazuje nasz potencjał” – dodał.
W lidze hiszpańskiej radził sobie bardzo dobrze najpierw w barwach Rio Natura Monbus Obradoiro (m.in. dwukrotnie zostawał najlepszym zawodnikiem kolejki, a w sezonie 2015/16 ze średnią 14,6 pkt był trzecim strzelcem rozgrywek), a następnie Unicai Malaga (w rozgrywkach 2016/17 zdobył Puchar Europy), Casademont Saragossa, BAXI Manresa. Po takich doświadczeniach widzi różnice między ACB i polską Orlen Basket Ligą.
"Polska liga po dziesięciu latach mojej nieobecności na pewno stała się bardziej fizyczna, choć jest nadal mniej taktyczna i wolniejsza niż hiszpańska, ale ACB to przecież najmocniejsze rozgrywki w Europie. To jasne, że jest różnica, ale fizyczność wzrosła. Teraz w Polsce trzeba się z chłopakami trochę poprzepychać” – podkreślił.
Przerwę klubową na mecze reprezentacji w eliminacjach ME 2025, w których Polska jako współgospodarz jest pewna udziału mimo wysokiej porażki w piątek z Litwą 48:82 w Katowicach, Waczyński wykorzystał na... kilkudniowy pobyt w Hiszpanii. Tam - w Benalmadena pod Malagą pozostała żona z dwójką dzieci.
"To nasze miejsce. Dzieci mają znakomite warunki do nauki i uprawiania sportu. Starsza, 13-letnia córka trenuje gimnastykę artystyczną, a 10-letni syn gra oczywiście w koszykówkę. Na razie w lokalnym klubie szkolącym dzieci, ale chcemy, by w przyszłości trafił do szkółki Malagi, która jest znakomicie zorganizowana i ma najlepszych trenerów młodzieżowych. Tam nabór rozpoczyna się od wieku 12 lat. Obydwoje odnoszą sukcesy i jestem z nich bardzo dumny, choć rozłąka nie jest łatwa. Kiedy mogą, często przylatują z mamą do Wrocławia. Jest bardzo dobre połączenie samolotowe. Córka ma też szansę szkolić się we Wrocławiu pod okiem trenerek jednego z najlepszych klubów gimnastycznych w Polsce - UKS Kopernik. Teraz sytuacja się odwróciła. To ja poleciałem do nich na kilka dni i wracam do zespołu z nową energią” – dodał.