Prowadzący w tabeli Anwil Włocławek był teoretycznie faworytem starcia z siódmą drużyną ligi, chociaż w ostatnich ligowych meczach nie imponował (porażka u siebie z Orlen Zastalem Zielona Góra 66:76 i zwycięstwa dopiero po dogrywkach z Dzikami w Warszawie 101:94 i Energa Icon Sea Czarnymi Słupsk 92:86 na własnym parkiecie).
W piątkowym ćwierćfinale Pucharu Polski podopieczni tureckiego trenera Selcuka Ernaka zagrali według tego samego, "dogrywkowego" scenariusza.
Rozpoczęli mecz w niezbyt przekonywującym stylu. To rywale prezentowali się lepiej, prowadząc pod koniec drugiej kwarty różnicą już 14 punktów (45:31). Jeszcze przed przerwą włocławianie w dwie i pół minuty odrobili dziesięć punktów z tej straty.
Po zmianie stron wziąż musieli jednak gonić rywali. W połowie trzeciej odsłony było 56:54 dla Śląska Wrocław, a po jej zakończeniu już 66:56. Była jednak jeszcze czwarta odsłona, w której do wyrównania 83:83 po wsadzie Nicka Ongendy Anwil doprowadził do wyrównania na 24 sekundy przed końcem czwartej kwarty.
Drużyna macedońskiego trenera Aleksandara Joncevskiego miała jeszcze szanse, ale nie zdołała jednak zapewnić sobie zwycięstwa w ostatniej akcji. W dogrywce, tak jak w niedawnych meczach ligowych, Anwil wrócił już na tory dobrej gry. Wygrał ten fragment 16:10.
We wcześniejszych meczach ćwierćfinałowych wicemistrz Polski King Szczecin rozgromił w piątek mistrza Trefla Sopot 97:77, a dzień wcześniej broniąca pucharowego trofeum Legia Warszawa uległa Górnikowi Zamek Książ Wałbrzych 72:73, a debiutujące w turnieju o PP Dziki Warszawa przegrały z PGE Startem Lublin 82:93.
Na starcie sosnowieckiego turnieju stanęło osiem czołowych zespołów ekstraklasy koszykarzy po 15 kolejce rozgrywek. Z czterech najlepszych, które były rozstawionw w losowaniu, awansu do półfinału nie wywalczył tylko Trefl.