Linette miała problemy już na samym początku spotkania, gdy otworzyła mecz od stanu 0:3. Ukrainka pewnie wygrała oba swoje gemy serwisowe, a przy podaniu Polki wywalczyła sobie aż pięć break pointów. Grała agresywnie, dobrze funkcjonował jej mocny forhend, a punkty starała się wygrywać przy słabym drugim podaniu Polki.
Trzecia najlepsza polska tenisistka zdołała otworzyć swoje konto wygranych gemów, ale większość punktów zdobywała przez błędy swojej przeciwniczki. To Jastremska dyktowała ton większości wymian i to ona podejmowała ryzyko, które kończyło się zagraniem kończącym lub niewymuszonym błędem. Do stanu 4:2 dla Ukrainki wydawało się, że set spokojnie zabrnie w tym tempie do końca.
Wtedy zaczęliśmy jednak bardzo nietypowy etap tego spotkania, w którym poziom Ukrainki wyraźnie spadł. Zaczęła mylić się z forhendu, a obie zawodniczki miały duży problem przy swoim serwisie. Wystarczy wspomnieć, że trzy gemy z rzędu zaczynały się od stanu 0:40 z perspektywy zawodniczki serwującej, co zdarza się na tym poziomie naprawdę rzadko.
W efekcie mieliśmy cały festiwal break pointów, w którym lepiej poradziła sobie Jastremska. Potrafiła wyjść z opresji i od stanu 0:40 wywalczyć sobie aż trzy piłki setowe, po czym zamknęła pierwszą partię.
W drugiej odsłonie piłek na przełamanie było zdecydowanie mniej, a obie rywalki lepiej radziły sobie na linii serwisowej, choć mimo to zdołały się przełamać w środkowej części seta.
Przy stanie 5:5 więcej zimnej krwi zachowała jednak Jastremska, która przełamała Polkę, a następnie zaserowała po wygranie meczu, które przyszło po wyrzuconej na aut piłce przez Polkę.
W Dubaju w grze zobaczymy jeszcze Igę Świątek i Magdalenę Fręch.