Sakkari jeszcze kilka miesięcy temu uznawaliśmy za stałą członkinię czołowej dziesiątki rankingu WTA, ale ostatnie miesiące są dla niej bardzo nieudane i spadła przez to na aż 82. miejsce w zestawieniu. Od bardzo dawna nie przebrnęła ona drugiej rundy któregoś z ważniejszych turniejów, więc chociażby w tym można było dzisiaj upatrywać dużych szans na triumf Linette.
Stało się jednak inaczej, a Polka miała problemy już w swoich pierwszych gemach serwisowych - podarowała w dwóch z nich łącznie cztery break pointy, choć na szczęście jeszcze wtedy Greczynka nie dała rady ich wykorzystać. W dalszej części pierwszego seta poznanianka prezentowała się lepiej, a po piątym gemie miała nawet przewagę przełamania, ale ostatecznie set zabrnął do tie breaka.
Największą bolączką Linette był dzisiaj bekhend, który regularnie ją zawodził. Często uderzała nim w aut, a rywalka skrzętnie to wykorzystywała i prowokowała ją właśnie do takich uderzeń. Tie break był bardzo wyrównany, ale nerwy bardziej opanowała Greczynka, która mogła cieszyć się z wygranego seta po aż 70 minutach walki.
W drugiej odsłonie sytuacja potoczyła się dla Linette zdecydowanie gorzej. Ponownie szybko wpadła w tarapaty związane z break pointami dla Sakkari, a tym razem nie udało sie ich obronić i rywalka objęła prowadzenie 3:1.
Polka popadała w skrajności w skrajność na linii serwisowej. Z jednej strony zaserwowała bowiem aż sześć asów, które często ratowały ją z opresji w kluczowych momentach, ale z drugiej strony popełniła też aż pięć podwójnych błędów, przez co podarowała kilka darmowych punktów rywalce, więc bilans serswisowy wychodzi niemal na zero.
Do końca drugiej partii Linette nie była już w stanie wywalczyć żadnego break pointa, a Greczynka poprawiła jeszcze drugim przełamaniem w dziewiątym gemie i zamknęła mecz.