Holenderski menedżer dał odpocząć wielu swoim liderom, przez co nawet na ławce rezerwowych nie zasiedli Mohamed Salah, Virgil Van Dijk czy Alisson. Wszystko przez to, że Accrington walczy o utrzymanie w League Two, czyli na czwartym poziomie rozgrywkowym, więc gospodarze byli murowanymi faworytami do wygranej nawet w mocno rezerwowym składzie.
Mimo obecności w pierwszym składzie lidera Premier League takich zawodników jak 16-letni Rio Ngumoha czy rzadko grający Tyler Morton, na pierwszy plan rzucali się oczywiście zawodnicy ocierający się o pierwszy skład The Reds, tacy jak Darwin Nunez czy Diogo Jota.
Urugwajski napastnik nie grzeszył jednak skutecznością nawet w starciu z dużo niżej notowanym rywalem, ponieważ jeszcze przy stanie 0:0 dwukrotnie nie zachował się najlepiej pod bramką gości i piłka po jego strzałach nie leciała w światło bramki.
Zdecydowanie lepiej poszło mu przy asystowaniu. W 29. minucie po dość powolnym i mało atrakcyjnym meczu Liverpool wykorzystał, że goście znaleźli się większą liczbą na atakowanej połowie ze względu na stały fragment gry. Dominik Szoboszlai przejął jednak piłkę, podał ją do Trenta Alexandra-Arnolda, a ten wypuścił Nuneza na połowę Accrington. Urugwajczyk wbiegł w pole karne i idealnie podał do Joty, który tylko dostawił nogę i wyprowadził The Reds na prowadzenie.
Kwadrans później sprawy w swoje ręce wziął Alexander-Anrold. Anglik huknął z około 20 metrów od bramki w samo okienko. Bramkarz broniący na co dzień uderzenia rywali z League Two nie był w stanie nic zrobić w tej sytuacji, chociaż można zakładać, że nawet najlepsi bramkarze świata mieliby problem z obroną takiego strzału. Do przerwy gospodarze mieli komfortowe dwubramkowe prowadzenie.
Po przerwie nieoczekiwanie goście mieli swoje okazje. Najpierw Benjamin Woods pięknie przymierzył po rzucie rożnym i w zamieszaniu w polu karnym oddał strzał, który wylądował na poprzeczce bramki Caoimhina Kellehera, a później świetną okazję przy strzale głową zaprzepaścił Donald Love, który nie wycelował w bramkę i koszmarnie chybił.
Liverpool w końcówce wybił jednak z głowy rywalom marzenia o korzystnym wyniku. Federico Chiesa, który pojawił się na boisku po przerwie szarżował na bramkę, nie dał rady pokonać bramkarza, ale dobitkę wykorzystał inny zmiennik - 18-letni Jayden Danns. W 90. minucie Chiesa dopiął swego i precyzyjnym strzałem po ziemi zza pola karnego trafił do siatki od słupka, pieczętując wynik 4:0. The Reds mogą teraz czekać na rywala w kolejnej rundzie.