Przeprawa Majchrzaka
Spotkanie Majchrzaka z Bakshim zaczęło się w naprawdę niespodziewany sposób. Gruzin przełamał bowiem Polaka, a potem wygrał swojego gema serwisowego do zera i spokojnie kontrolował spotkanie. Jest on tenisistą leworęcznym, więc może to utrudniało początek meczu dla zdecydowanie wyżej notowanego polskiego zawodnika.
Bakshi grał bardzo widowiskowo, trafiał trudne piłki w same linie, poprawnie operował zarówno forhendenm i bekhendem, a do tego często decydował się na skróty, biegi pod siatkę i grę wolejem, przez co mecz był bardzo atrakcyjny w odbiorze, ale niestety nie toczył się po myśli reprezentanta Polski. To Gruzin wygrywał więcej trudnych wymian, a do tego często okazywał się sprytniejszy pod siatką.
W pewnym sensie przełomowy okazał się jednak piąty gem, w którym Polak musiał bronić nawet break pointów, by nie dopuścić do stanu 1:4, ale ostatecznie wyszedł z opresji, a potem okazało się, że był to pierwszy z pięciu wygranych gemów z rzędu przez Majchrzaka. Jego rywal stracił nieco swojej dynamiki i jakości z początku meczu, ale reprezentant Polski grał spokojnie na swoim poziomie, co pozwoliło mu do wygrania seta 6:3.
W ostatnich piłkach seta doszło do małej kontrowersji, ponieważ sędzia wywołał aut na niekorzyść Gruzina, który nie mógł uwierzyć w taką decyzję. Powtórki dostępne dla telewidzów pokazywały, że piłka wyraźnie trafiła w sam środek linii, więc nie była to dobra decyzja arbitrów. Po chwili Majchrzak niebezpiecznie się poślizgnął, ale piłka lecąca w jego kierunku trafiła w siatkę i przez to w pozycji leżącej Polak, któremu na szczęście nic się nie stało, dowiedział się o wygraniu seta.
Drugi set znów zaczął się jednak niekorzystnie dla reprezentanta Polski. Gruzin szybko go przełamał i wyszedł na prowadzenie 2:0. Od tego momentu Bakshi zaczął jednak grać bardzo nerwowo - wchodził w sprzeczki z sędziami, niepotrzebnie się nakręcał, przez co popełniał proste błędy, za które chciał ukarać swoją rakietę. To wszystko wytrącało go z równowagi, a Polak to wykorzystywał i szybko odrobił wynik na 2:2.
W dalszej części seta obaj pewnie wygrywali swoje podanie i nie dawali break pointów rywalowi. Gruzin wciąż momentami zaskakiwał kapitalnymi uderzeniami lub atakowaniem drugiego serwisu Majchrzaka, ale ten z kolei grał spokojnie na swoim poziomie, który jest oczywiście wyższy od jego przeciwnika.
Druga partia zabrnęła do tie breaka, w którym obaj zawodnicy popełniali błędy i nie potrafili odskoczyć, ale finalnie to Polak dostał dwie piłki meczowe, ale wykorzystał od razu pierwszą z nich, dzięki czemu wyprowadził Polskę na prowadzenie.
Thriller Kaśnikowskiego
Potem na kort wyszli Kaśnikowski z Purtseladze. Mocną stroną rywala Polaka na pewno był serwis, ale to wyżej notowany Kaśnikowski kontrolował wydarzenia na korcie i dużo lepiej radził sobie w długich wymianach, w których to Gruzin szybciej popełniał błędy.
W efekcie już w czwartym gemie Polak miał pierwsze okazje na przełamanie. W dodatku aż trzy, ponieważ gra długo toczyła się przy równowadze. Ostatecznie jednak Purtseladze się obronił, choć ta sztuka nie udała mu się kilka chwil później. Polak przełamał przy prowadzeniu 4:3 i mógł serwować na wygranie seta, czego zresztą dokonał. Najpierw musiał jednak bronić break pointów, ale Gruzin nie wytrzymał presji i w efekcie kosztowało go to przegraną partię.
W drugiej odsłonie spotkania zapowiadało się na dość łatwe zwycięstwo Kaśnikowskiego, który przełamał już w trzecim gemie i po chwili wyszedł na prowadzenie 3:1. Polak frustrował rywala bardzo udanymi skrótami, do których rywal nie dawał rady dobiegać. Reprezentant Polski był w tej kwestii niemal bezbłędny i regularnie męczył takimi zagraniami Purtseladze. Gdy dochodziło do wymian przy siatce, to również wyżej notowany zawodnik wychodził z nich zwycięsko.
Gdy zapowiadało się, że powoli będziemy zmierzać do końca meczu, Polakowi przydarzył się jednak gorszy gem przy swoim serwisie i Gruzin pierwszy raz w spotkaniu przełamał przeciwnika. W efekcie to Kaśnikowski znalazł się pod delikatną presją, ponieważ przegrywał 4:5, ale wciąż miał swój serwis. Presja okazała się nie tak delikatna, ponieważ Polak dopuścił do stanu 0:40 i dał trzy piłki setowe rywalowi. Wtedy jednak nerwy zjadły Gruzina, a Kaśnikowski przy pomocy dobrych serwisów i błędów przeciwnika wyrównał na 5:5.
Przy stanie 5:6 z perspektywy Kaśnikowskiego przyszedł jednak czas na kolejny jego gem serwisowy. Wszystko szło dobrze, ponieważ Polak prowadził w nim 30:0 i był blisko tie breaka, ale wtedy Gruzin zagrał lepiej, zdołał w końcu odebrać skrót i zrobiło się 30:30. W tak kluczowym momencie doszło do niezwykle kontrowersyjnej decyzji sędziego, a czkawką wyszła sytuacja z pierwszego meczu, gdy to Polacy mieli szczęście. Wydaje się, że autową piłkę Gruzina sędzia uznał jako poprawne zagranie dające punkt rywalowi Polaka. Ten nie mógł się pogodzić z decyzją, wykłócał się, a po chwili przegrał piłkę setową i mieliśmy trzecią partię.
Niestety wydarzenia z końcówki drugiego seta prawdopodobnie wciąż były w głowie Polaka na początek trzeciej odsłony. Szybko dał się on bowiem przełamać, a Gruzin wyszedł na prowadzenie 3:0. Purtseladze wychodziło bardzo dużo trudnych zagrań, które wcześniej posyłał w aut, a teraz grał je w kort jedno za drugim i motywowały go one do kolejnych prób. Polak miał z kolei kryzys i dosłownie załamywał ręce i gestykulował po kolejnych winnerach rywala. Szansą dla niego okazała się jednak przerwa medyczna, której potrzebował Purtseladze.
Późniejsze wydarzenia nabrały bardzo przykrego scenariusza. Podczas przerwy medycznej Gruzin miał masowane plecy i wyglądało to na jakiś uraz tej części ciała, ale zaledwie dwa gemy później zaczął narzekać na swój nadgarstek prawej ręki. Na jego twarzy pojawił się nie tylko grymas bólu, ale też po prostu rozpacz. W efekcie dał on się przełamać, a po kluczowej piłce w piątym gemie aż rzucił przed siebie rakietą ze złości, a następnie przyjmował pomoc medyczną.
W kolejnych gemach Purtseladze walczył po prostu o przetrwanie, grał z bólem, nie chciał się poddać, a nawet toczył normalne wymiany i bronił swoich gemów serwisowych. Prosił o kolejne przerwy medyczne, na które nie dostawał zgody, a Kaśnikowski musiał zachować koncentrację i doprowadzić spotkanie do końca. Na szczęście w dziewiątym gemie udało mu się w końcu przełamać obolałego przeciwnika, a potem przy swoim serwisie zakończyć mecz.
Polacy prowadzą więc z Gruzją 2:0, a jutro czekają nas spotkanie deblowe oraz kolejne dwa mecze singla, po których poznamy zwycięzcę całego meczu.