Pięciokrotny mistrz świata zakończył konkurs w Bydgoszczy już po trzech kolejkach. Wiedział, że rywale – pod nieobecność kontuzjowanego Wojciecha Nowickiego – nie będą w stanie go pokonać po jego rzucie z pierwszej kolejki na 79,07.
"Dzisiaj zimno, dlatego taka forma. Trzy rzuty i wystarczy, bo więcej nie było sensu. Trzeba o zdrowie dbać" – powiedział Fajdek.
Był umiarkowanie zadowolony z rekordu sezonu. – W zeszłym roku też tutaj miałem najlepszy rzut w sezonie i ósemkę z przodu. Dziś też chciałem rzucić powyżej 80 metrów, ale warunki nie sprzyjały jeszcze dalszemu rzucaniu. Wiek i temperatura nie pomagają – powiedział.
Pytany o uraz, który mu dokuczał, stwierdził, że jest w stanie wykonywać rzuty.
"Mam nadzieję, że przez 2,5 tygodnia uda mi się poprawić technikę, bo tego najbardziej brakuje. Tych rzutów, z których musiałem zrezygnować na sześć tygodni po skręconym stawie skokowym, nikt nie odda, ale powoli wracamy" – wskazał.
Zadeklarował, że w Tokio chce najpierw przejść eliminacje, a finał skończyć z ósemką z przodu.
"Wiem, że na taki wynik mnie stać. Taką mam misję. Jest też kwestia warunków, jakie tam będą panować. Może będzie lało, a może będzie bardzo ciepło. Zobaczymy – wszystko okaże się na miejscu" – mówił mistrz kraju.
Przyznał, że z Azji ma bardzo dobre wspomnienia.
"Bardzo lubię Azję. Miałem tam dużo startów – na mistrzostwach świata, igrzyskach, uniwersjadach czy mityngach. Większość była pozytywna. Z takim nastawieniem jadę do Tokio i w tym roku. Mam nadzieję, że będzie się z czego cieszyć" – podsumował.