Drugi półfinał baraży pomiędzy Wisłą Kraków a Miedzią Legnica zapowiadał się jak prawdziwa uczta. Biała Gwiazda sprzedała ponad 30 tysięcy biletów w trzy dni i kibice mieli ogromne oczekiwania powrotu do Ekstraklasy po najgorszym w historii sezonie 2023/24.
Sprawdź szczegóły meczu Wisła Kraków – Miedź Legnica

20 minut dominacji Wisły, bez efektu
Gorąca atmosfera najpierw spowodowała przerwę z powodu dymu, a już po trzech minutach nieoczekiwany prezent defensywy Miedzi oddał piłkę pod nogi Kacpra Dudy, który nie zdołał wykończyć tej sytuacji. Kolejny groźny moment przyszedł w 10. minucie, gdy Rafał Mikulec sprawdził Jakuba Wrąbela, a przy próbie dobitki dwaj wiślacy przeszkodzili sobie nawzajem.
To było symptomatyczne: pośpiech i nerwy Wisły niweczyły ogromną przewagę, jaką krakowianie mieli przez pierwsze 20 minut. Rodado był blokowany tuż po kwadransie, Duda przestrzelił po rzucie rożnym i dopiero w 23. minucie Miedź zanotowała pierwszy strzał za sprawą Bochnaka. Tak zaczął się okres równiejszej, wciąż szybkiej i bardziej otwartej gry. Wisła cofnęła się do kontry i w 27. minucie wyprowadziła niemal idealną, w której strzał Duarte tylko liznął dalszy słupek.
Konkrety Miedzi i kontuzje Wisły
Po drugiej stronie boiska zespołowa akcja Miedzi skończyła się uderzeniem z dystansu, które Kamil Broda sparował na rzut rożny. Z niego mógł paść gol, jednak ponownie Broda heroicznie interweniował po strzale głową Drygasa.
Akcja szybko przeniosła się pod bramkę Miedzi, gdzie Kacper Duda oddał niemal perfekcyjny strzał w 35. minut i… tylko obił poprzeczkę. Piłka odbiła się przed linią bramkową i wróciła, a zanim stadion zdołał się pozbierać po niewykorzystanej okazji, Miedź pokazała swój popisowy strzał. Wchodzący z prawej flanki Michael Kostka posłał rakietę w kierunku okienka i Broda tylko trącił ją rękawicami w drodze do siatki.
Biała Gwiazda nie mogła zareagować odpowiednio, choć wejście w czas doliczony skończyło się strzałem Bartosza Jarocha. Gdyby Poletanović dobiegł do dobitki, byłby remis. A były tylko kolejne kłopoty, bo pierwsza połowa skończyła się kontuzją Angela Baeny. Druga zaczęła się jeszcze gorzej – zderzenie Mikulca z Letniowskim skończyło się złamaną nogą tego pierwszego i karetka spędziła na boisku prawie kwadrans.
Na tym kłopoty gospodarzy się nie skończyły. Po raptem 10 minutach od wyjazdu ambulansu z kontuzją zszedł też Marko Poletanović. Krakowianie musieli naciskać, a ustawiona nisko Miedź cierpliwie przyjmowała krakowian, blokując kolejne strzały i czekając na możliwość wyjścia z kontrą.
Walka do końca, bez happy endu
Końcówka stała się męczarnią dla piłkarzy i kibiców. Kompletnie zneutralizowany Angel Rodado ledwie wytrzymywał nerwowo, a faule i kłótnie z sędzią były na rękę legniczanom, którzy cynicznie grali na czas i prowokowali. Wyjątkowo słabą zmianę dał Tamas Kiss (za Baenę) i jeszcze w doliczonym czasie Mariusz Jop nie wytrzymał, zdejmując Węgra z boiska.
Wprowadzony za niego Jesus Alfaro przy pierwszym strzale był o włos od gola, gdy po rykoszecie obił poprzeczkę! Hiszpan momentalnie poprawił ofensywę krakowian i tylko wyniku nie mógł zmienić. Dogranie do Rodado skończyło się słupkiem w 90+12. minucie, tuż po nim nad bramką uderzał Duda i żadna z kolejnych sytuacji nie dała Wiśle upragnionego wyrównania.
Sen o awansie kończy się w Krakowie już na półfinale mimo 28 oddanych strzałów. Mało tego, kończy się kontuzjami trzech bardzo istotnych zawodników. Biała Gwiazda rozegra czwarty sezon na drugim poziomie rozgrywek, tymczasem Miedź jedzie w niedzielę do Płocka, by powalczyć o awans powrotny do Ekstraklasy z tamtejszą Wisłą.
