Kto pamiętał jesienny mecz tych drużyn, ten z pewnością nie zamierzał zapisywać na koncie Wisły Kraków kompletu punktów za starcie z Kotwicą Kołobrzeg. Targana wieloma problemami drużyna z Pomorza przyjechała z nastawieniem, by ponownie stanąć ością w gardle czerwonemu smokowi z Krakowa.
Sprawdź szczegóły meczu Wisła – Kotwica

Biała Gwiazda powinna była prowadzić już po kilku minutach, gdy po jednym ze strzałów dobitka Jarocha poszła w słupek, a ataki mnożyły się jeden za drugim. Kołobrzeżanie przetrwali pierwsze szarże, a z pomocą przyszli im… ultrasi Wisły. Zadymienie od rac przerwało grę i pozwoliło odetchnąć.
Gospodarze nie dali się wybić z uderzenia, tyle że jakość samych uderzeń była najwyżej dyskusyjna. Po kwadransie gospodarze mieli już 10 strzałów, a kolejne okazje nie dawały rezultatu. Nawet te, które powinny zdecydowanie kończyć w siatce, jak choćby rajd Rodado z piłką. Hiszpan kończył sam, ale Marek Kozioł skrócił kąt i nogą zatrzymał strzał z 26. minuty.
Do końca pierwszej połowy Biała Gwiazda oddała 21 strzałów (!) i kompletnie nic z tego nie miała, zaś najbardziej niecelne z prób mijały bramkę o dobre 20-30 metrów. Nawet jeśli bronili się w swoim polu karnym w 11, przyjezdni z powodzeniem dawali radę i na przerwę zeszli bez żadnych strat.
Po powrocie sytuacja faworytów natychmiast stała się znacznie gorsza. Po zaledwie 20 sekundach Filip Kozłowski dobrym strzałem zmusił Letkiewicza do ważnej interwencji. Strzał obroniony, ale… kryjący strzelca Biedrzycki trącił piłkę ręką i po długiej analizie Kotwica otrzymała rzut karny. Bez żadnego problemu na gola zamienił go Denys Favorov.
Powtórka z koszmaru z rundy jesiennej zaczynała się realizować: wtedy Wisła oddała 30 strzałów, by tylko uratować remis 1:1. Czy ponownie Kotwica miała pociągnąć Białą Gwiazdę w dół tabeli? Nie tym razem, gospodarze wrócili do ataków i bardzo szybko udało się przywrócić równowagę, gdy Poletanović wrzucił piłkę na głowę Urygi, a ten świetnym uderzeniem pod dalszy słupek zapewnił wyrównanie w 55. minucie.
Niezbędny drugi krok został wykonany 10 minut później. Wówczas Tomasz Wełna zagrał piłkę po siatkarsku w polu karnym i ponownie VAR dał karnego, tym razem na drugą bramkę. Do wykonania podszedł Angel Rodado, który bez żadnego problemu wyegzekwował jedenastkę i… zszedł z kontuzją. Moment po świętowaniu gola nie był w stanie kontynuować gry z powodu bólu w barku, po zderzeniu z zawodnikiem rywali.
Na 20 minut przed końcem Wisła mogła już grać z kontry, przejmując piłkę zanim Kotwica zdołała zawiązać coś sensownego w ataku. Jeden z takich ruchów pozwolił Kissowi dograć do Zwolińskiego, który przed samą bramką nie pokonał bramkarza gości. Z kolei na 10 minut przed końcem Rafał Mikulec położył obrońcę i uderzył w bliższy róg. Trafił w słupek, od którego piłka poleciała w rękawice Kozioła. Mecz zakończyła czerwona kartka dla Favorova, którego wejście w staw skokowy Mikulca wyglądało bardzo groźnie.
