Piłkarze Wisły Kraków zawiedli w pierwszym meczu ligowej wiosny, przegrywając u siebie ze Zniczem Pruszków 0:1 pomimo ogromnej przewagi ofensywnej. Sami też mieli jednak powody do rozczarowania, ponieważ dzień wcześniej mieli otrzymać część zaległych wynagrodzeń, a nie dostali nic.
Jak informuje blisko związany z Wisłą dziennikarz Mateusz Miga, zaległości wobec niektórych piłkarzy sięgają już dwóch miesięcy. Nie dostali więc ani złotówki od początku roku, a nieoficjalnym nowym terminem uregulowania zaległości ma być 26 lutego, czyli po sobotnim hicie Betclic 1. Ligi pomiędzy Ruchem a Wisłą, który ma obejrzeć ponad 50 tysięcy widzów.
Prezes Jarosław Królewski nie chciał wchodzić w szczegóły zaległości płacowych, ale zapewnił, że rozwiązanie przyjdzie szybko. "Jestem na bieżąco w kontakcie z radą drużyny i z naszymi partnerami. W związku z tym, że problem niedługo zostanie rozwiązany – nie zamierzam go więcej poruszać" – powiedział w rozmowie z TVP Sport.
Jednocześnie działacz zapewnił, że wystąpiły nieoczekiwane problemy, zwłaszcza ujawnienie długu jeszcze z 2003 roku, który wymagał pilnego uregulowania. Łącznie z karami finansowymi Biała Gwiazda miała wypłacić kilka milionów nieplanowanych w budżecie, co spowodowało zachwianie w płynności wypłat.
Podobna sytuacja miała miejsce na początku zeszłego roku, gdy klub zbliżył się do średniej zaległości półtora miesiąca wobec zawodników. Potwierdzeniem słów Królewskiego na temat kontaktu i relacji z zawodnikami jest jednak fakt, że nie było ani publicznej krytyki z ich strony, ani prób odejścia z klubu.
