Świadomi utraty punktów przez Bayer Leverkusen piłkarze Bayernu mogli z większym spokojem podejść do Klassikera. O lekceważeniu Borussii mowy być nie mogło – największy rywal nawet w kryzysie pozostaje największym rywalem. Dlatego przewaga Bawarczyków na pękającej w szwach Allianz Arenie była widoczna od początku.
Sprawdź szczegóły meczu Bayern – Borussia

Do przerwy tylko dotrwali
Mimo wyraźnego apetytu FCB na prowadzenie, obie drużyny zdołały postraszyć bramkarzy rywali w pierwszych minutach, najpierw zrobił to Michael Olise, a chwilę po nim Julian Brandt. Dopiero w 20. minucie zrobiło się znacznie goręcej, Gregor Kobel musiał zatrzymać strzał głową Harry’ego Kane’a. I… to by było na tyle przez dłuższy czas.
Borussia broniła się dzielnie, dopiero główka Stanisicia w 36. minucie wyglądała niebezpiecznie, choć poszła nad poprzeczką. Minutę później BVB miała pierwszy rzut rożny, a uderzenia na bramkę nie doczekali się goście do przerwy. Za to Kobel został jeszcze zatrudniony w 40. minucie, gdy Olise finalizował kontrę Bayernu strzałem obronionym przez golkipera.
A potem się zaczęło!
Po przerwie worek z bramkami w końcu się rozwiązał, choć nie po tej stronie, której wszyscy się spodziewali. Po ledwie dwóch minutach wrzutka Ryersona wylądowała na głowie Maximiliana Beiera, a ten z bliska pokonał Urbiga. Jeden strzał Borussii, jeden gol. Vincent Kompany zareagował trzema zmianami, które bardzo szybko zaczęły przynosić efekty.
Wprowadzony w 54. minucie Raphael Guerreiro był momentalnie przyczyną wyjątkowo groźnej sytuacji, w której Waldemar Anton prawie wpakował swojemu bramkarzowi samobója – jego próba wybicia skończyła na poprzeczce. To mogło się zemścić, gdy Beiera od dubletu dzielił tylko ofiarnie blokujący Stanisić.
Dobre nastroje w ekipie czarno-żółtych zepsuły się błyskawicznie, gdy od 66 do 69 minuty Bayern zdobył dwie bramki z zadziwiającą łatwością. Pierwszy był Guerreiro uderzający po szybkiej akcji lewą stroną, a wkrótce później – jak nie on – popisał się Serge Gnabry. Ruszył z imponującym rajdem pomiędzy rywalami i sam wpakował piłkę pod dalszy słupek, by kankan wybrzmiał po raz drugi na Allianz Arenie.
Mecz wydawał się już odwrócony, Borussia nie miała przecież dobrych okazji poza tą wykorzystaną Beiera. Wtedy przyszedł jednak rzut rożny otwierający ostatni kwadrans, po którym cyrkowo utrzymał się przy piłce i uderzył zza pleców Serhou Guirassy. Urbig obronił jego uderzenie, ale dobitki Antona nie zdołał zatrzymać i sektor gości ponownie wybuchł radością.
Remis oznaczał ogromne emocje w końcówce i faktycznie ich nie brakowało. Wciąż szybka gra przenosiła piłkę spod jednej bramki pod drugą, tyle że długo bez klarownych sytuacji. Dopiero na 5 minut przed końcem Chukwuemeka uderzał z dystansu, a rykoszet od obrońcy wypchnął piłkę poza światło bramki. Goście nie odpuszczali i jeszcze w 90. minucie Pascal Gross przeniósł piłkę tuż nad poprzeczką. Jeszcze z końcem doliczonego czasu wygraną Bayernu mógł dać Michael Olise, ale skończył z głową ukrytą w koszulce ze wstydu.
