Julian Weigl nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, gdy zadano mu pytanie o Ligę Mistrzów. "Zobaczymy" - powiedział 29-latek dziennikarzowi Sky po ważnym kroku Borussii Mönchengladbach w walce o Europę: "Nie wysuwam żadnych roszczeń do udziału. Zobaczymy".
Ale podczas gdy pomocnik jeszcze się powstrzymywał, rosnąca euforia była już odczuwalna w każdym zakątku Borussia Park. W końcu sobotnie zwycięstwo 1:0 nad RB Lipsk nie tylko sygnalizowało koniec negatywnego trendu Gladbach na własnym stadionie. Dzięki pierwszemu sukcesowi po trzech kolejnych meczach bez zwycięstwa u siebie, europejskie mecze, być może nawet noce Ligi Mistrzów, są w zasięgu ręki po latach nieszczęść.
"Kiedy wygrywasz takie mecze, możesz spojrzeć w górę i pomarzyć" - powiedział Rocco Reitz, kolega Weigla z drużyny, dodając, że "nie jest to wcale nierozsądne". Zespół chce jednak "pozostać realistami".
Po zasłużonym zwycięstwie u siebie, w którym Alassane Pléa był bohaterem pod nieobecność zawieszonego Tima Kleindiensta, Gladbach zajmuje miejsce u progu w grze w Lidze Mistrzów z siedmioma meczami do rozegrania. Wszyscy czują, że coś jest możliwe w tym roku - potwierdził skrzydłowy Robin Hack. "Wyszliśmy z trudnej sytuacji, nikt w nas nie wierzył w tym roku" - wyjaśnił 26-latek, którego drużyna styczeń zaczęła od serii trzech porażek: "Teraz nie mamy nic do stracenia, możemy przystąpić do tych rozgrywek bez żadnej presji".