Pierwsze spotkanie nowego sezonu niemieckich rozgrywek rozpoczęło się od świetnej okazji Konrada Laimera. Były zawodnik ekipy gości otrzymał doskonałe podanie w pole karne od Serge'a Gnabry'ego, ale na jego drodze stanął doświadczony Peter Gulacsi. Po chwili węgierski bramkarz uchronił drużynę po technicznym strzale Michael Olise skierowanym tuż obok słupka.
Gospodarze wciąż przeważali i regularnie zbliżali się do szesnastki rywali, ale brakowało im dokładności w ostatniej fazie akcji. Podopieczni Ole Wernera, nowego trenera Die Bullen, skupiali się przede wszystkim na uważnej grze w defensywie, ich ataki bywały natomiast chaotyczne.
Bawarczycy kontynuowali swoje ataki. W 25. minucie przed szansą stanął w końcu także Harry Kane, ale angielski napastnik przeniósł piłkę nad bramką. Po chwili we właściwym miejscu i czasie znalazł się jednak Olise. Francuz przejął odbite podanie w polu karnym i precyzyjnym uderzeniem otworzył wynik spotkania, potwierdzając formę z poprzedniego sezonu. 23-latek przyczynił się do zdobycia bramek w ostatnich 6 meczach Bundesligi (5 goli, 5 asyst).
Na drugiego gola kibice musieli czekać tylko pięć minut. Tym razem zachwycił ich Luis Diaz, który po efektownym wymanewrowaniu obrońców huknął pod poprzeczkę, zdobywając premierową bramkę ligową w nowych barwach.
Prowadzenie tylko napędziło podopiecznych Vincenta Kompany'ego, którzy robili wszystko, by jak najszybciej wykorzystać słabość przeciwnika. Wkrótce w poprzeczkę uderzył Gnabry, a tuż przed przerwą skutecznością popisał się Olise, po raz drugi wpisując się na listę strzelców.
Kane'a dzień w biurze
Druga odsłona nadal toczyła się pod dyktando gospodarzy, choć gracze Lipska nie rezygnowali z walki. Tuż po upływie godziny gry na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Antonio Nusa. Kibice nerwowo zerwali się z krzesełek, ale ostatecznie futbolówka o centymetry minęła prawy słupek.
A niewykorzystane szanse, wiadomo, lubią się mścić. Zwłaszcza z takim przeciwnikiem jak Bayern. Chwilę później Diaz ze strzelca zamienił się w asystenta, posyłając idealne podanie do Kane'a, który także mógł usłyszeć swoje nazwisko skandowane przez fanów. I to nie po raz ostatni...
Wydawało się, że rywale dodadzą jeszcze widowisku emocji, gdyż wkrótce do bramki potężnym strzałem "pod ladę" trafił Nusa. Po małym zamieszaniu sędzia anulował jednak gola, gdyż podający mu Castello Lukeba źle wprowadził piłkę z rzutu wolnego.
Co zrobił Bayern? Wrzucił kolejny bieg, czego efektem były kolejne bramki Kane'a. Anglik najpierw zabawił się obrońcami w 74. minucie, korzystając z drugiego dogrania Diaza. Chwilę później powtórzył ten wyczyn po podaniu rezerwowego Min-Jae Kima, kompletując klasyczny hat-trick i ustalając tym samym wynik spotkania na 6:0.
