W poprzednim sezonie te dwie drużyny dzieliło aż 30 punktów, ale w tym starciu tylko różnica bramek sprawiła, że Lipsk zaczynał mecz poniżej Mainz w tabeli.
Sprawdź szczegóły meczu RB Lipsk - FSV Mainz

Gospodarze nie chcieli jednak, by tak pozostało do końca meczu i rozpoczęli w błyskawicznym tempie. Nie minęła nawet minuta, gdy gospodarze objęli prowadzenie. Xavi Simons skierował piłkę do bramki z bliskiej odległości po tym, jak pierwszy strzał Amadou Haidary został sensacyjnie zablokowany sześć metrów od bramki.
Malijczyk miał jeszcze jedną szansę na zdobycie gola, ale tym razem nie zdołał oddać celnego strzału, gdy powinien był podwoić przewagę. Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem ataków na bramkę Mainz, a goście większość czasu spędzili na obronie. W połowie tej części meczu się ponieść emocjom i prawie zostali ukarani, ale strzał Benjamina Sesko minął bramkę o centymetry.
Mainz z pewnością chciało się poprawić po przerwie i okazało się to prawdą w ciągu 10 minut od wznowienia gry, kiedy goście wyrównali. Paul Nebel był dostawcą, znajdując drogę wzdłuż linii bocznej, zanim przeciął piłkę z powrotem do Nadiema Amiriego, który wykończył bez litości.
Moment przed tą akcją Mainz wydawało się już mieć mocno podkulony ogon, a kilka chwil później było bliskie wyjścia na prowadzenie, gdy Lee Jae-sung główkował minimalnie nad poprzeczką.
Lipsk nie zważał na to ostrzeżenie i zapłacił cenę. Wkrótce po raz pierwszy tego popołudnia zespół Mainz znalazł się na prowadzeniu. Strzelec wyrównującego gola Amiri ponownie był zaangażowany, przerzucając piłkę do Jonathana Burkardta, który obrócił się w polu karnym i zobaczył, jak jego strzał lewą nogą wsuwa się po ziemi w dalszy róg.
Amiri okazał się cierniem w oku gospodarzy i mógł dobić ich 15 minut później, ale jego strzał odbił się od słupka.
Ta porażka oznaczała nerwową końcówkę dla przyjezdnych, ale bronili się godnie. Odnieśli trzecie z rzędu zwycięstwo w lidze i mają już nieduży bufor nad RB Lipsk. Byki za to mają teraz pracę do wykonania, aby odrobić stratę do pierwszej czwórki. Pozycja trenera Marco Rose wydaje się jeszcze słabsza.
