Mönchengladbach – RB Lipsk 0:0
Początek spotkania nie przyniósł zbyt wielu emocji. Obie drużyny badały się nawzajem, nie stwarzając poważniejszych okazji. Najlepszym tego dowodem był rzut wolny Davida Rauma, po którym piłka poleciała kilka metrów nad poprzeczką. Warto jednak pamiętać, że Lipsk w tym sezonie zdobył osiem z dziesięciu ligowych bramek na wyjazdach jeszcze przed przerwą, więc Gladbach musiał zachować czujność.
Lipsk przypomniał o tym gospodarzom na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy za sprawą Conrada Hardera, którego mocny strzał z 30 metrów minimalnie minął słupek. Przed przerwą to Lipsk był wyraźnie aktywniejszy, ale defensywa Gladbach pozwalała tylko na uderzenia z dystansu i nie dała się przełamać.

Yan Diomande tuż przed końcem pierwszej połowy uderzył tak wysoko nad poprzeczką, że piłka przeleciała nad tysiącami fanów za bramką. Pierwsza połowa mogła się wydawać nieco nudna, ale już dwie minuty po przerwie gospodarze zadbali o to, by druga część była znacznie ciekawsza. Rocco Reitz rozpoczął akcję, zagrywając dokładne podanie za linię obrony do Francka Honorata.
Jego strzał po rykoszecie wpadł do siatki za plecami Petera Gulacsiego, ale po konsultacji z VAR-em gol nie został uznany z powodu spalonego. W połowie drugiej części Lipsk przeprowadził podwójną zmianę, próbując odwrócić losy meczu, jednak te roszady nie przyniosły oczekiwanego efektu, a wręcz przeciwnie. To jeden z rezerwowych Gladbach mógł rozstrzygnąć spotkanie.

Shuto Machino wpadł w pole karne i po interwencji Williho Orbana domagał się rzutu karnego. Sędzia Timo Gerach początkowo przyznał jedenastkę, jednak po analizie VAR zmienił decyzję. W końcówce obie drużyny próbowały zdobyć zwycięską bramkę, ale ostatecznie musiały zadowolić się remisem, który Gladbach niewiele daje w walce o europejskie puchary, a Lipskowi raczej tylko teoretycznie pozwala myśleć o tytule.
