W cieniu Ligi Mistrzów i Mistrzyń w środowy wieczór rozgrywane były mecze angielskiej Championship. W jednym z nich między słupkami stanął Jakub Stolarczyk. Polski bramkarz 6 grudnia wrócił do bramki Leicester City po kontuzji, a teraz czekało go nie lada wyzwanie na Ashton Gate w Bristolu.
Faworyzowana ekipa Bristol City mogła zacząć mecz bardzo dobrze, gdyby nie świetna parada, która zatrzymała uderzenia Emila Riisa. Lisy szybko doszły do głosu i dzięki rzutowi karnemu Jordana Ayewa prowadziły na wrogiej ziemi. Przed przerwą prowadzenie dał Bobby De Cordova-Reid, pointując zaskakująco solidne 45 minut Leicester.
Fani Bristolu żegnali swoją drużynę gwizdami, ale po powrocie z szatni zobaczyli inne oblicze zespołu. Stolarczyk musiał skapitulować w mniej niż minutę, gdy nieudane wybicie Jannika Vestergaarda doprowadziło do dobitki przy bliższym słupku. Stolarczyk nie zdążył z interwencją i trudno mieć do niego pretensje.
Natomiast będzie sobie pluł w brodę po sytuacji z 83. minuty, gdy BCFC doprowadzili do wyrównania kolejnym uderzeniem pod bliższy słupek. Tym razem Stolarczyk mógł interweniować lepiej, a jednak ocena polskiego golkipera za ten mecz musi być pozytywna. Gdy Bristol naciskał po przerwie, 24-latek miał masę roboty i jeszcze w doliczonym czasie zatrzymał groźne uderzenie Adama Randella.
Łącznie w meczu Stolarczyk dokonał dziewięciu skutecznych interwencji. System Flashscore uważa go za kluczowego piłkarza na boisku (z racji wpływu na wynik udanymi obronami), choć to nie pełny obraz sytuacji. Druga wpuszczona bramka wpływa na odbiór negatywnie. Wg statystyk Jakub mierzył się ze strzałami o łącznym xG 1,90, a wpuścił do bramki dwa gole. Dlatego bliżej nam do oceny redakcji "Leicester Mercury", która dała Stolarczykowi solidną ocenę 6/10.

