Zdążył już przyczynić się do zdobycia skalpu wygranej jednej z najlepszych drużyn na świecie. "To jest to, o czym zawsze marzyłem", mówi w wywiadzie dla Sport Invest, agencji reprezentującej Kinsky'ego.
Od kiedy było pewne, że wystąpisz w bramce przeciwko Liverpoolowi i jak wyglądały twoje przygotowania do meczu?
"Będąc tutaj tylko przez trzy dni, nie wiedziałem z dużym wyprzedzeniem. Wyczuwałem to podczas przedmeczowych treningów i po tym, jak rozmawiali ze mną trenerzy. Zarówno podczas tych trzech dni, jak i szczególnie trener bramkarzy dzień przed meczem. Wiedziałem, że mam szansę wejść do bramki. Ostatni mecz rozegrałem 15 grudnia i od tego czasu trenowałem tylko z Lukasem Stranskym. Czułem się świetnie, pod względem siły, szybkości, czego potrzebuje bramkarz. To było dobre, dobrze łapałem piłkę. Mogłem szybko wejść w tryb bramkarza".
Od pierwszych minut wydawałeś się bardzo spokojny. Nie czułeś wewnętrznej niepewności czy tremy przed wielkim debiutem?
"Przez to, że zacząłem ostatni mecz trzy tygodnie temu, to było takie oczekiwanie na to, jak to będzie wyglądać. Klasycznie do czasu, gdy poszedłem na rozgrzewkę, a potem już w tym samym trybie co zawsze. Koncentrując się na sobie, na poszczególnych sytuacjach i starając się nie zwracać uwagi na otoczenie, co moim zdaniem jest kluczem do dobrego występu. Nieważne, czy na stadionie jest 60, 30 tysięcy ludzi, czy nie ma nikogo".
Jak się czułeś podczas samego meczu? Liverpool naciskał coraz bardziej w miarę upływu czasu...
"Dobrze. Podczas wspomnianej trzytygodniowej przerwy prawie codziennie byłem na siłowni, przygotowując się fizycznie. Potem chodziło już tylko o opanowanie ruchów bramkarskich. I to mi się udało. Dzięki świetnym warunkom w ośrodku treningowym i wspaniałemu podejściu trenerów, którzy pomogli mi szybko nabrać tempa. Zwłaszcza trener bramkarzy, który dużo ze mną rozmawiał pierwszego dnia i zabrał mnie na trening. To były tylko trzy dni, wszystko działo się tak szybko, ale dzięki postawie wszystkich w klubie było to możliwe do opanowania".
Pokazałeś co potrafisz od samego początku meczu...
"Lubię grać piłką i powiedziałbym, że mam wystarczającą pewność siebie. Ale nie lubię podejmować ryzyka. Jest różnica między byciem mądrym, pewnym siebie, a podejmowaniem ryzyka. W pierwszej połowie nie dawałem z siebie 100 procent, w drugiej byłem pewny siebie. Chcę grać tak dalej. Inni zawodnicy bardzo mi pomogli".
W drugiej połowie musiałeś wykonać dwie trudne obrony przeciwko Darwinowi Nunezowi...
"Nie chodzi tylko o grę nogami, ale także o pomaganie drużynie w momentach, gdy tego potrzebuje. Miałem szczęście, że były to strzały możliwe do wyłapania i piłka nie wpadła prosto do siatki, co zdarza się dość często w Premier League. Skoncentrowałem się na tym, by być dobrze ustawionym i móc zareagować w odpowiednim momencie. Jestem zachwycony bramkami, wynikiem i całym klubem".
Przeciwko liderom Premier League od razu pomogłeś drużynie wygrać, zachowując przy tym czyste konto. Czy mogłeś rozegrać lepszy mecz otwarcia?
"Powiedziałbym, że to jeden z tych momentów, w których nie można nic wymyślić. To jest to, o czym zawsze marzyłem, aby przenieść się do tak wielkiego klubu i grać w tak wielkich meczach. Jestem za to wdzięczny, doceniam to. Z drugiej strony wiem, że na to poszedłem. Dlatego trenowałem każdego dnia, poświęcając temu praktycznie cały swój czas. Zrezygnowałem z wielu rzeczy kosztem tego i teraz to do mnie wróciło. Chodzi o nastawienie, czasami to działa, czasami nie. Jednak zawsze mam w głowie, że daję z siebie wszystko i staram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby to się udało".
Jak podobała ci się atmosfera na stadionie?
"Fakt, że przyjechałem ze Slavii, gdzie podczas meczu jest bardzo głośno, bardzo mi pomógł. Tutaj oczywiście było trzy razy więcej ludzi i kiedy cały stadion ruszył po raz pierwszy, pomyślałem: "Stary, to jest przyzwoite". Atmosfera jest porównywalna z Edenem, choć muszę przyznać, że ten oceniam wyżej. Także ze względu na okoliczności - dla Tottenhamu, przeciwko Liverpoolowi, wygrana u siebie, 60 tysięcy ludzi... Jestem tym podekscytowany".
Jakie były pierwsze reakcje twoich kolegów z drużyny w kabinie i ludzi z klubu?
"Wszyscy byli podekscytowani. Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ przyjechałem kilka dni temu. Klub jest ogromny, pracuje tu wielu ludzi, ale wszyscy są bardzo mili i pomocni. Bez tego nie byłoby to możliwe. Nie da się zaaklimatyzować w trzy dni. Ale chłopaki i wszyscy wokół mnie mi pomogli. Szczególnie cieszę się, że mogłem odwdzięczyć się wszystkim swoim występem w meczu. Nie dziękując im za wszystko".
W mediach społecznościowych krąży wideo z emocjonalnym pomeczowym uściskiem z siostrą. Co zdążyliście sobie powiedzieć?
"Kilka słów, to było emocjonalne. Na rozgrzewce zobaczyłem, że są na trybunach, byłem taki szczęśliwy. Nie zawsze się do nich idzie. Teraz pomógł wynik meczu. I to było miłe, że moja siostra była tak zdołowana i dlatego była pierwszą osobą, z którą mogłem się tym podzielić. Mówiłem to już kilka razy: Ona jest przy mnie cały czas, tak jak moi rodzice. W chwilach, kiedy byłam dobra, i kiedy nie byłam. Jestem za to wdzięczny i doceniam to".
Czy myślałeś o bardziej odległej przyszłości, co masz nadzieję osiągnąć w tym sezonie i w nadchodzących latach?
"Zdecydowanie. Mam swoje plany i cele. Szczerze mówiąc, mam teraz cztery dni i 90 minut na boisku, więc chcę twardo stąpać po ziemi i nie mówić, że chcę wygrać to i tamto. Jutro wrócę do treningów i będę ciężko pracował, aby być jak najlepiej przygotowanym do następnego meczu. Jeśli trenerzy wskażą mnie ponownie, chcę być gotowy i dać tak dobry występ, jaki pokazałem teraz przeciwko Liverpoolowi i jak zawsze staram się to robić".