W 2023 roku obeszli się smakiem, teraz piłkarze Newcastle United ponownie mają ambicję dotrzeć do finału EFL Cup. We wtorkowy wieczór stanęło przed nimi nie lada wyzwanie: wywieźć dobry wynik z Emirates Stadium, gdzie mało kto strzela, a jeszcze mniej zespołów wygrywa (od kwietnia nikt!).
Sprawdź mecz Arsenal - Newcastle w Carabao Cup

Gol i obrona w pierwszej połowie
Właśnie przyjezdni pierwsi byli bliscy objęcia prowadzenia, gdy Alexander Isak już po trzech minutach znalazł w świetle bramki Joelintona. Ten jednak nie przymierzył dobrze i piłkę posłał w trybuny. Mimo niezłej, szybkiej i odważnej gry, Newcastle wkrótce musiało przygotować się na odpieranie ataków. Kanonierzy wzięli sobie do serca armatę z herbu i tylko w 10. minucie rzut wolny skończył się dwoma potężnymi strzałami, oba zablokowane.
Czujna niemal w każdej sytuacji obrona Srok zawiodła w 13. minucie, kiedy rzut rożny skończył się główką zapomnianego przez obrońców Timbera. Ten jednak z dwóch metrów zawiódł nie mniej, posyłając piłkę nad poprzeczką. Liczba sytuacji Arsenalu stale rosła i tylko efektów kompletnie nie było. Pośpiech kończył się kolejnymi niecelnymi uderzeniami, a kulminację niedosytu mieliśmy chyba w 29. minucie, kiedy Martinelli wyszedł sam na sam z Dubravką, by następnie uderzyć w słupek.
Czekając na wyjście z kolejnym atakiem, londyńczycy zlekceważyli wykop Dubravki, który Botman przedłużył głową, Murphy jeszcze trącił przed bramkę, a Isak nie zmarnował szansy. Raya pokonany przy drugim celnym uderzeniu. Jeszcze w 44. minucie Odegaard huknął w mur z wolnego, a sekundy później Gabriel Magalhaes nie minął strzałem ofiarnie wychodzącego Dubravki.
Gol i obrona w drugiej
Skoro w 45 minut Arsenal miał 14 uderzeń, to na pewno coś musiało wpaść po przerwie? Niekoniecznie, raptem pięć minut od powrotu Newcastle miało już 2:0 na tablicy. Murphy znalazł Isaka podaniem, a ten między trzema obrońcami uderzył. Raya zatrzymał piłkę, ale wybił wprost na nogę Gordona, który wkrótce świętował pod pulsującym sektorem gości.
Jeszcze przed godziną gry Havertz jako kolejny zmarnował sytuację z dwóch metrów, trafiając piłkę barkiem zamiast głową. Zmiany w Arsenalu nie przyniosły tej kluczowej zmiany: w skuteczności. Kanonierzy strzelali w czarno-biały mur, a Mikel Arteta nerwowo patrzył na zegarek. W statystykach xG urosło już do ponad trzy, ale na tablicy po stronie Arsenalu trzymało się zero. Ba, zero było nawet strzałów celnych w drugiej połowie. Kanonierzy muszą poprawić celowniki przed rewanżem w Newcastle 5 lutego.
