W wielu krajach, takich jak Litwa, kończyły się rozgrywki ligowe. W barażu o przetrwanie w najwyższej klasie rozgrywkowej zmierzyły się BE1 NFA (czyli po angielsku Be one National Football Academy, do 2019 roku prowadzona przez lokalną federację) oraz trzykrotny mistrz kraju w latach 2017-2019, Suduva. Ci pierwsi zajęli drugie miejsce w drugiej lidze, natomiast Suduva uplasowała się na przedostatnim miejscu wśród 10-osobowej elity.
W pierwszym meczu lepiej poradziła sobie akademia (kurs na jej sukces wzrósł do 8-1 przed rozpoczęciem spotkania), mimo że od 37. minuty grała w dziesięcioosobowym składzie. I pomimo posiadania piłki tylko przez 15% czasu w drugiej połowie. Mimo to zdołała oprzeć się silnej presji i strzelić zwycięską bramkę w końcówce na 2:1. Jednak nadal nie awansowali. W trzeciej minucie czasu doliczonego w meczu rewanżowym, rozgrywanym w dziwaczny sposób pod dachem i na sztucznej trawie, rywale wykorzystali rzut karny, a później przegrali w konkursie jedenastek.
Także Indonezja pokazała, że można wygrywać bez piłki. Jedna z sensacji kwalifikacji do zbliżających się Mistrzostw Świata w Ameryce Północnej, pokonała u siebie faworyzowaną Arabię Saudyjską, awansując na pozycję oznaczającą udział w barażu i zaledwie jeden punkt do bezpośredniego miejsca kwalifikacyjnego. Piłka była jednak w ich posiadaniu przez zaledwie 20% czasu. Mimo to w strzałach na bramkę rywali pokonali ich 6-3.
Drużyna, w której występuje wielu graczy pochodzących z Holandi, a kapitan Jay Idzes jest jednym z filarów obrony Venezii w Serie A, całkowicie przyćmiła przeciwników pod względem szybkości i ostatecznie świętowała wygraną 2:0 (bukmacherzy wystawili kurs 20:1 na ten właśnie wynik). W czwartym najludniejszym kraju świata były pomocnik Realu czy Chelsea, Michael Essien, pomógł kilka lat temu wypromować piłkę nożną, a mecz kwalifikacyjny w Dżakarcie obejrzało prawie 56 tysięcy kibiców.
Przez długi czas holenderska Eredivisie była uważana za najbardziej ofensywną ligę w Europie, ale w ostatnich miesiącach norweska ekstraklasa mocno pretendowała do tej pozycji. Mecze z ponad 30 celnymi strzałami nie należą tam do rzadkości, podobnie jest w drugiej lidze austriackiej i holenderskiej. W tej ostatniej od czasu do czasu dochodzi do dzikich strzelanin. Tak jak w niedawnym meczu juniorów Alkmaar z Den Haag, w którym oddano aż 46 celnych strzałów! Ze stosunkiem 20:26 mogłoby to z łatwością rywalizować z hokejowymi meczami NHL...
Pod względem indywidualności wyróżnia się Szwed Viktor Gyökeres. Nikt nie ma więcej bramek od niego (16) w elitarnych ligach Europy. W listopadzie napastnik Sportingu zdobył 13 bramek we wszystkich rozgrywkach, trafiając czterokrotnie w dwóch meczach. Najpierw w krajowych rozgrywkach przeciwko Estreli, a następnie w Lidze Narodów w koszulce narodowej z Azerbejdżanem. W międzyczasie przeplatał to z hat-trickiem z Manchesterem City w Lidze Mistrzów.
Jeszcze bardziej niezwykła jest jego niezawodność. Od pierwszej rundy ligi portugalskiej rozegrał 26 meczów, z których tylko w siedmiu nie zdobył bramki (w jednym z nich grał krótko). Nie strzelił gola w dwóch ostatnich meczach i jest to najdłuższy czas oczekiwania na trafienie w tym sezonie (13 dni). Na wszystkich czterech frontach (rozgrywki krajowe, pucharowe, Liga Mistrzów, reprezentacja narodowa) ma w tym sezonie średnią co najmniej gola na mecz, czym nie mogą pochwalić się nawet tacy snajperzy jak Haaland czy Lewandowski. Mało kto jest w stanie zatrzymać tę szwedzką maszynę do strzelania goli w Portugalii...
Nijmegen pokazało również wyjątkową produktywność w meczu ligowym z Groningen. Przed meczem miał średnią dokładnie jednego gola na mecz (10 meczów, 10 goli). Ale potem zdobył sześć bramek przeciwko swojemu przeciwnikowi, oddając dokładnie sześć celnych strzałów. Bramkarz przeciwnika w całym meczu nie zanotował ani jednej interwencji. Na jego obronę można powiedzieć, że dwa gole padły z rzutów karnych, ale i tak był to niepokojący występ.