Aby dostatecznie zrozumieć znaczenie Diego Simeone w historii Atletico Madryt, musimy cofnąć się do sezonu 2011/2012.
Colchoneros nie do końca wtedy błyszczeli, co spowodowało zwolnienie trenera Gregorio Manzano tuż przed Wigilią. Drużyna, w której niewątpliwie brakowało zarówno Sergio Agüero, jak i Diego Forlána, otrzymała pod choinkę niespodziewany prezent. Charyzmatyczny Argentyńczyk powrócił do stolicy Hiszpanii po raz drugi, ale tym razem w innej roli.
Już jako zawodnik Simeone płacił cenę człowieka, który daje z siebie wszystko przynajmniej w 100 procentach. Zarząd Atleti oczekiwał od niego tego samego, a niewiele więcej mógł zaoferować. Było to jego pierwsze europejskie doświadczenie, choć zdążył świętować tytuł z Estudiantes i River Plate u siebie w Argentynie.
Szczelna obrona i skuteczny atak
Całkiem logiczne, że istniały obawy, zwłaszcza wśród kibiców. Jednak pracowity i zdeterminowany Argentyńczyk dość szybko zaczął je rozwiewać. W swoim pierwszym sezonie pod wodzą Simeone Atletico zdominowało Ligę Europy, pokonując Athletic Bilbao i Marcelo Bielsę w finału dzięki cierpliwej grze i niepowstrzymanemu Radamelowi Falcao.
Było to pierwsze trofeum Simeone, które wiele zmieniło.

W pierwszych sezonach pod wodzą Simeone Atleti miało jasne oblicze. Plan taktyczny opierał się na solidnej linii defensywnej. Tytani tacy jak Miranda i Diego Godin zapewniali bezpieczeństwo z tyłu, podczas gdy Filipe Luis i Juanfran obsadzali krawędzie boiska.
Równie ważny był jednak wspomniany Falcao, który był absolutnie bezbłędny po drugiej stronie boiska. Doskonale obrazuje to jego bilans w koszulce Colchoneros – w 91 meczach Kolumbijczyk strzelił 70 goli i dołożył do tego dziewięć asyst.
Krótko mówiąc, Simeone potrzebował wykorzystać swoje okazje w ofensywie, a Falcao był w tym mistrzem. To właśnie on odegrał kluczową rolę we wczesnych sukcesach, pomagając argentyńskiemu trenerowi wygrać Superpuchar UEFA przeciwko Chelsea i Copa del Rey wraz z Ligą Europy.
Jednak skuteczny numer dziewięć pożegnał się z Atlético w 2013 roku i odszedł do Monaco. To właśnie wtedy Simeone wskazał palcem na Diego Costę.
To właśnie w tym momencie system 4-4-2 prawdopodobnie przybrał swoją najlepszą formę. Costa zadomowił się w wyjściowym składzie i bardziej niż niezawodnie zastąpił Falcao. Oprócz skuteczności Brazylijczyk nie bał się "ubrudzić sobie rąk".
Pierwszy tytuł i porażka w Lidze Mistrzów
To właśnie tym charakterystycznym już stylem Atletico podbiło LaLigę w sezonie 2013/2014. Dla Simeone kluczowe było podejście "mecz po meczu". Dzięki tej filozofii Atleti skupiało się na każdym weekendzie z osobna, mając w głowie jeden cel – zwycięstwo.
Atletico zapewniło sobie tytuł w ostatnim dniu rozgrywek, gdy zremisowało 1:1 z Barceloną, zarządzaną wówczas przez Tatę Martino. Chociaż Costa i Arda Turan byli głównymi graczami ofensywnymi, Godin zapewnił kluczowe wyrównanie przeciwko Katalończykom.
W Lidze Mistrzów w tamtym sezonie Atleti dotarło do finału, w którym prowadzili do przerwy przeciwko odwiecznym rywalom, ale Sergio Ramos trafił w samej końcówce i przeniósł mecz do dogrywki kultowym już strzałem głową.
Nowa era i przebudowa
Po rewelacyjnym sezonie należało się spodziewać, że bardziej znane i przede wszystkim silniejsze ekonomicznie europejskie marki zaatakują odnoszący sukcesy skład.
Felipe Luis i wypożyczony wówczas Thibault Courtois odeszli do Chelsea, a David Villa wybrał MLS. Zarząd Colchoneros musiał więc zareagować i podpisał kontrakty z młodymi Janem Oblakiem, Mario Mandzukiciem, Antoine'em Griezmannem i Angelem Correą.
Dzięki wspomnianym wzmocnieniom Atleti rozpoczęło sezon od zwycięstwa w Superpucharze Hiszpanii nad rywalami z miasta, a zakończyło go awansem do ćwierćfinału Ligi Mistrzów i porażką z Realem. To właśnie w rozgrywkach milionerów rok później doszło do kolejnego finałowego występu i kolejnej porażki z Realem Madryt – tym razem rozstrzygniętej w rzutach karnych.

Wraz z odejściem Costy większą rolę w zespole zaczął odgrywać zwłaszcza Griezmann. Francuski napastnik nigdy nie szczędził pochwał pod adresem Diego Simeone. Kiedyś powiedział nawet, że to właśnie argentyński trener był jednym z pierwszych, którzy otrzymali od niego wiadomość, gdy zdobył z Francją mistrzostwo świata w 2018 roku.
Pan Griezmann
Simeone odegrał kluczową rolę w karierze Griezmanna. Zaszczepił w nim swoje wymagania – czyniąc go bardziej złożonym piłkarzem, który chętniej sięgał po piłkę, a nawet zmusił go do pracy zespołowej.
"El Cholo powiedział mi, że jestem kimś więcej niż skrzydłowym. Powiedział mi też, że im bliżej będę bramki, tym będę groźniejszy" – wspomina Francuz w swojej autobiografii, opublikowanej w 2018 roku.
Podczas owocnej współpracy z Griezmannem, Simeone ukształtował swój zespół tak, by uwzględniał jego pomysły. Griezmann stał się zawodnikiem, jakich mało. Kreatywny w sercu, ale taki, dla którego drużyna jest najważniejsza. I to właśnie sprawiło, że Atletico i reprezentacja Francji odniosły sukces.
W ten sposób odcisnął swoje piętno na dziedzictwie, które jest większe niż sam klub. Dziedzictwo mistrza świata i jednego z najlepszych współczesnych piłkarzy.
Kolejny najlepszy napastnik
Na razie ostatnia radość Simeone ma miejsce u boku Luisa Suareza. Urugwajski napastnik stał się idolem fanów Rojiblancos, gdy odegrał kluczową rolę w zdobyciu tytułu ligowego w sezonie 2020/2021, który był naznaczony pandemią Covid-19.
W udanym sezonie Suarez najczęściej współpracował z Correą w kultowym systemie 4-4-2 i świetnie się rozwijał, strzelając 21 bramek i trzykrotnie asystując.

Pamiętny sezon przyniósł kibicom niezapomniane trofeum, ósme i ostatnie jak dotąd, dla Diego Simeone w roli trenera Atletico.
Tylko czas pokaże, czy będzie on w stanie dodać więcej trofeów do gabloty. Drugi najdłużej pracujący trener w najlepszych europejskich rozgrywkach nie zdobył jeszcze tylko Ligi Mistrzów.