Faworyt tego spotkania był oczywisty, jednak nieoczekiwanie to goście stworzyli pierwszą dogodną sytuację, a następnie objęli prowadzenie. Już w trzeciej minucie oko w oko z Inakim Peną stanął Munir El Haddadi, ale bramkarz zdołał odbić jego uderzenie na rzut rożny. Po chwili dośrodkowanie w pole karne posłał Oscar Rodriguez, a tam najwyżej wyskoczył Sergio Gonzalez Poirrier, celną główką umieszczając piłkę w siatce.
Już po chwili gospodarze zyskali szansę na wyrównanie. Z lewej strony pola karnego płaskie dośrodkowanie w pole karne posłał Raphinha, ale Robert Lewandowski z najbliższej odległości trafił prosto w Marko Dmitrovicia.
Podopieczni trenera Jimeneza postawili twarde warunki rywalom, na czym cierpiał również nasz napastnik, który wielokrotnie był zatrzymywany w nieprzepisowy sposób. To jednak pozwalało drużynie spod Madrytu oddalać grę od własnej szesnastki.
Mimo wszystko Barca wciąż starała się wykorzystać swoją ogromną przewagę, a bohaterem stawał się bramkarz Leganes. W 33. minucie Serb obronił efektowny strzał z woleja Raphinhy, a po chwili płaskie uderzenie Lewego, który w fantastyczny sposób przyjął i obrócił się z futbolówką.
W drugiej odsłonie Blaugrana wciąż miała problem z przedarciem się przez dobrze zorganizowaną defensywę Los Pepineros. Widząc tę niepradność zawodników, Marcus Sorg, który zastępował zawieszonego za czerwoną kartkę Hansiego Flicka, zdecydował się na zmiany, ściągając z boiska Lewandowskiego i Daniego Olmo. Za nich na placu gry pojawili się Ferran Torres oraz Fermin Lopez. Wkrótce zmęczonego i poobijanego Yamala zastąpił z kolei Gavi.

W 79. minucie doskonałą okazję miał Jules Kounde. Francuz otrzymał idealne podanie od Torresa, ale jego strzał z bliskiej odległości przeleciał tuż obok lewego słupka. Pod koniec swoje szanse zmarnowali jeszcze Lopez oraz Raphinha i sensacja stała się faktem. Barcelona przegrała czwarty mecz w tym sezonie LaLiga, ma tyle samo punktów co Atletico oraz jeden więcej od Realu. Obie drużyny z Madrytu mają jednak o jedno spotkanie rozegrane mniej.