Już w trzeciej minucie spotkania do bramki gospodarzy trafił Marcos Llorente, ale gol ten nie został uznany z powodu spalonego. Impas bramkowy dopiero w 38. minucie zupełnie niespodziewanym uderzeniem z woleja zza pola karnego przełamał Cesar Azpilicueta. Przez długi czas wydawało się, że bramka Hiszpana zdecyduje o wygranej gości.
Przed przerwą swoje mniejsze okazje mieli jeszcze Samuel Lino i Conor Gallagher, ale były to zbyt słabe próby, by mogły powiększyć prowadzenie Loc Colchoneros.
W kontekście pierwszej połowy trzeba jeszcze wspomnieć o ważnej rotacji w defensywie gości. Kontuzji głowy nabawił się bowiem Robin Le Normand, a zastąpił go Jose Maria Gimenez.

W drugiej części gry nie oglądaliśmy porywającego meczu, a emocji na stadionie Espanyolu trochę brakowało. Zmienić to postanowił Clement Lenglet, który popełnił zupełnie niewytłumaczalny faul we własnym polu karnym i dał tym samym pretekst sędziemu do podyktowania rzutu karnego. I arbiter w rzeczywistości wskazał na wapno.
Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Javi Puado i bardzo pewnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Jana Oblaka. Simeone zdecydował się wówczas wpuścić na boisko Juliana Alvareza, który zaczął ten mecz na ławce, ale nawet Argentyńczyk nie był w stanie wykreować sobie dobrej szansy na gola.
Atletico zdobywa więc dzisiaj tylko punkt, a strata Rojiblancos do prowadzącej dwójki w tabeli La Liga może jeszcze wzrosnąć po meczach Barcelony i Realu Madryt.
