Po 30 kolejkach ligi hiszpańskiej Barcelona w sobotę mogła dobić do progu 70 punktów, potwierdzając swój prymat na krajowej scenie. Warunek: wygrana w Leganes. A że zespół spod Madrytu potrafi odgryzać się faworytom, czekało nas ciekawe widowisko. Był i podtekst polski: Robert Lewandowski miał już 99 goli w Barcelonie, wypatrywaliśmy setnego.
Sprawdź szczegóły meczu Leganes – Barcelona

Początek spotkania potwierdził, że gospodarze na Estadio Butarque nie zamierzają się liderom kłaniać. Solidni w obronie, piłkarze Leganes próbowali kąsać z kontry. Mimo ogromnej różnicy potencjałów Duma Katalonii nie mogła znaleźć sposobu na ambitnego beniaminka. Mało tego, w 12. minucie to gospodarze jako pierwsi zagrozili, gdy szybka akcja skończyła się dobrym strzałem Adrii Altimiry. Na szczęście parada Wojciecha Szczęsnego była jeszcze lepsza. Marko Dmitrović w bramce Leganes był sprawdzany dopiero 10 minut później, gdy Kounde z pomocą rykoszetu posłał piłkę w światło bramki. Raczej mizerną połowę Barcy pogorszył jeszcze uraz Alejandro Balde, który nie mógł dotrwać do przerwy i zszedł w 41. minucie.
Wydawało się, że druga połowa może być już tylko lepsza i tak się rozpoczęła, gdy odbiór na środku boiska wypuścił Raphinhę lewą flanką, a ten posłał łukiem piłkę do Lewandowskiego. Polak nie zdołał do niej dojść, ale interweniujący wślizgiem Jorge Saenz wpakował futbolówkę do własnej bramki.
Przewaga była zasłużona, choć też ilustrowała najwyżej przeciętną grę Dumy Katalonii. Faworyci potwierdzili to w kolejnych fragmentach, choćby Fermin Lopez w 58. minucie, gdy przedarł się przed bramkę, by haniebnie spudłować. Tuż po upływie godziny Leganes dwukrotnie z rzędu domagało się rzutu karnego po kontakcie piłki z rękami rywali, sędziowie w obu przypadkach pozostali niewzruszeni i pewnie będzie to w Leganes wspominane długo.
Najbliżej setnej bramki Roberta Lewandowskiego było w 63. minucie, kiedy ponownie Raphinha znalazł napastnika pomiędzy obrońcami. Polak wyskoczył do główki dobrze i tylko uderzenie poszło poza światło bramki. Więcej okazji 36-latek nie miał, Hansi Flick zdjął go w 67. minucie.
Najniższe możliwe prowadzenie wydawało się coraz bardziej kruche, bowiem Leganes naciskało w poszukiwaniu wyrównania. Na 20 minut przed końcem Szczęsny został pokonany, lecz Dani Raba był na wyraźnym spalonym. Po kolejnych pięciu minutach Diego Garcia mógł zanotować wejście smoka, gdy w pierwszym kontakcie z piłką dopadł do dośrodkowania i tylko uderzenie posłał po zewnętrznej stronie słupka, Szczęsny mógł odetchnąć.
Na 10 minut przed końcem rzut rożny Barcy prawie skończył się dubletem samobójczych trafień Saenza, na szczęście tym razem defensor wybił poprawnie. Końcowe minuty upływały w akompaniamencie gwizdów sfrustrowanych gospodarzy. Duma Katalonii miała piłkę na ich połowie, a jednocześnie niewiele umiała z nią zrobić. W doliczonym czasie Leganes jeszcze próbowało szarpnąć, ale ostatni atak powstrzymał udanie Inigo Martinez.
