Sobotnie starcie Realu Betis z Barceloną miało zdecydowanego faworyta w postaci przyjezdnych, którzy regularnie wracają zwycięscy z zielonej części Sewilli. Verdiblancos liczyli jednak na przedłużenie swojej świetnej serii z ostatnich meczów.
Sprawdź szczegóły meczu Real Betis – Barcelona
Antony zaczął mecz świetnie
Mecz zaczął się z pozoru optymalnie dla gospodarzy. Już przy pierwszej próbie udało się objąć prowadzenie, gdy akcja lewą flanką doprowadziła piłkę aż na piąty metr przed bramką, gdzie strzelec tylko huknął pod poprzeczkę i nie dał szans golkiperowi gości.
Ferran odpowiedział hat-trickiem
Odpowiedź zajęła jednak gościom tylko kilka minut. Akcja Bardghjiego i Yamala prawą stroną pozwoliła Kounde dograć do Ferrana Torresa, a ten z łatwością zmieścił piłkę przy bliższym słupku w 11. minucie. Mało tego, dwie minuty później miał już na koncie dublet. Bardghji tym razem wrzucił piłkę z prawej górą, a Hiszpan huknął z woleja.
Zaangażowany w obie akcje bramkowe Roony Bardghji przypomniał o sobie tuż po upływie 30 minut. Tym razem nie jako asystent, ale obsłużony prostopadłą piłką przez Pedriego bezlitosny strzelec. Z 14 metrów huknął bardzo mocno i podwyższył prowadzenie.
Uwolniona od presji Barcelona grała swoje i bez problemu tworzyła kolejne sytuacje. W 40. minucie Ferran nawet nie zamierzał przedzierać się z piłką przez linię obrony, z ponad 18 metrów przymierzył, a rykoszet od defensora pomógł mu wsunąć piłkę przy dalszym słupku.
Betis do końca walczył o honor
W andaluzyjskiej metropolii piękny start przerodził się w koszmar, bowiem do przerwy Betis pozostał tylko z tym jednym strzałem Antony’ego. Drugi udało się oddać dopiero w 49. minucie, ale Joan Garcia tym razem nie miał problemów.
Te pojawiły się z kolei po drugiej stronie boiska, gdzie Bartra zagrał piłkę ręką w 58. minucie. Ferran nie szukał czwartego gola, piłkę wziął Lamine Yamal i lekkim strzałem z karnego poradził sobie z pokonaniem Alvaro Vallesa.
Na ostatni kwadrans wszedł Pablo Garcia, który był o włos od pocieszenia miejscowych kibiców już po czterech minutach gry. W 79. minucie pokonał Joana Garcię, jednak radość błyskawicznie ukrócił sędzia liniowy. Jeśli spalony był, to nieduży.
Uderzał także Aitor Ruibal, ale Duma Katalonii zwyczajnie pozwalała na to miejscowym, starając się utrzymać wynik w ostatnich minutach i nie paląc się do kolejnych ataków. Być może Barca nie powinna była wyczekiwać ostatniego gwizdka, ponieważ po rzucie rożnym z 85. minuty Diego Llorente dopchnął za linię piłkę na 2:5.
I nie było to wcale ostatnie słowo Verdiblancos, którzy w 90. minucie otrzymali rzut karny. Cucho Hernandez zaryzykował prostym strzałem w środek, ale nie zawiódł kibiców - Joan Garcia rzucił się w prawo i przepuścił piłkę. Cucho domagał się kolejnej jedenastki w 90+6. minucie, jednak sędzia kazał mu wstawać - więcej ugrać się nie udało.

