O niedzielnym Clasico mówiło się od dawna z racji wyjątkowej serii Barcelony przeciwko Realowi. Poprzednie pojedynki były wielkimi widowiskami z finałem dla Dumy Katalonii, która mogła dziś – w praktyce, choć nie matematycznie – potwierdzić tytuł mistrzowski pod wodzą Hansiego Flicka.
Sprawdź szczegóły meczu Barcelona – Real na Flashscore
Wymarzony kwadrans Realu
Oczy całego piłkarskiego świata skupiły się na Montjuic i od początku otrzymały ogrom emocji. Poważny błąd Pau Cubarsiego już w 4. minucie wypuścił przed bramkę Kyliana Mbappe, a Wojciech Szczęsny ruszył na Francuza, wycinając go nogami i nie zostawiając złudzeń: rzut karny. Francuz tylko na to czekał i choć golkiper go wyczuł, to pewnym uderzeniem pokonał Szczęsnego.
Duma Katalonii próbowała możliwie szybko odpowiedzieć, ale zanim liderzy LaLigi złapali swój rytm, dostali drugi cios. Niecałe 10 minut po pierwszej bramce Vinicius z lewej flanki posłał uwalniającą piłkę do Kyliana Mbappe, który wyszedł sam na sam i pokonał interweniującego Szczęsnego po raz drugi. Jednocześnie wyprzedził nieobecnego na boisku Roberta Lewandowskiego w klasyfikacji strzelców.
Później koszmarne dwa kwadranse Realu
Nie z takich opresji Barcelona w sezonie 2024/25 wychodziła, jednak na pierwszą groźną próbę Thibaut Courtois był przygotowany i zatrzymał Gerarda Martina w 19. minucie. Na niewiele się to zdało, ponieważ w następującym rzucie rożnym Barca złapała kontakt. Piłkę bił Olmo, głową przedłużył Ferran Torres, a Eric Garcia skierował do bramki.
Mając punkt zaczepienia, gospodarze zaczęli ponownie szarpać i szukać okazji, co okazywało się zaskakująco łatwe. Formacja pomocy Realu była ospała, Arda Guler w wyjściowym składzie okazał się nieudanym eksperymentem (zmieniony w przerwie), a defensywa dziurawa. Tuż po półgodzinie akcja Barcy skończyła się dograniem na prawą flankę do Lamine’a Yamala, który potężnym strzałem z dystansu i ostrego kąta zapewnił wyrównanie. Real ledwie zdołał wznowić grę ze środka, a Barcelona ponownie przejęła piłkę i atak skończył się strzałem po ziemi Raphinhy, z którym Courtois sobie nie poradził.
Remontada była już kompletna, a mecz mógł ułożyć się jeszcze lepiej, gdy piłkarze i kibice w Barcelonie oczekiwali czerwonej kartki dla Tchouameniego w 37. minucie. Skończyło się na żółtej i przyjezdni zaczęli ponownie szukać swojej gry. Atak w 42. minucie pozwolił mało widocznemu Bellinghamowi dograć do niekrytego Mbappe na wprost bramki. Francuz nie poradził sobie z piłką, za to doczekał się faulu i ponownie sędzia podyktował rzut karny. Okazało się jednak, że 26-latek nie tylko „przyaktorzył”, ale i był spalony. Jak wykorzystać błędy obrony, pokazał za to w 45. minucie Raphinha, który po odbiorze przed polem karnym był też egzekutorem na 4:2.
Real nie zdołał wrócić po przerwie
Pierwsza połowa doczekała się sześciu doliczonych minut, w których Kylian Mbappe po raz trzeci pokonał Szczęsnego. Tym razem defensywa Barcy była już dobrze dostrojona i pułapka ofsajdowa nie pozwoliła cieszyć się z bramki. Tym razem fani gospodarzy byli wdzięczni liniowemu, za to na początku drugiej połowy mieli żal, bowiem w 52. minucie gol Raphinhy został podobnie (i również słusznie) odwołany po spaleniu pozycji.
W rewanżu okazję na skompletowanie hat-tricka w 56. minucie zmarnował Kylian Mbappe. Francuz doczekał się kolejnej okazji kwadrans później i na 20. minut przed końcem znalazł się wraz z Vinim przed bramką. Brazylijczyk przyciągnął Szczęsnego i oddał piłkę Francuzowi, który wyśrubował swój dorobek bramkowy i zapewnił ponowny kontakt.
Stykowy wynik okazał się bodźcem dla Blaugrany, by przywrócić komfortowe prowadzenie i to gospodarze ponownie byli bliżej gola. Raphinha posłał piłkę nad poprzeczką w 75. minucie, a pięć minut później VAR analizował potencjalnego karnego po zagraniu ręką przez Tchouameniego. Karnego się nie doczekali, a my nie doczekaliśmy się Lewandowskiego – ostatnim zmiennikiem Flicka był Gavi w 89. minucie. Inny zmiennik mógł przejść do historii, to młody Victor Munoz, który wszedł na boisko sekundy wcześniej i w pierwszej akcji dostał genialną piłkę na 4:4. Nie wytrzymał, przestrzelił.
Real parł po wyrównanie jeszcze w doliczonym czasie, gdy Szczęsny w końcu zdołał perfekcyjnie zatrzymać szarżującego Mbappe. Po rzucie rożnym wynikającym z wybicia piłki przez Polaka futbolówka znalazła się w siatce, ale tym razem spalony był już wyraźny. Nadzieja uszła z Realu i chyba brakło też czujniości, ponieważ w 90+5 minucie Fermin Lopez ograł Valverde i huknął nie do obrony. VAR zabrał mu gola (zagrał ręką w walce o piłkę), ale czasu na nic więcej Real nie miał. I na odrobienie strat też najpewniej go braknie.