Z wypełnionym po brzegi Estadio Carlos Tartiere, Oviedo i Mirandés stanęły przed ostatnim pojedynkiem o Primera División. Napięcie było wysokie, ponieważ ci pierwsi mają za sobą ćwierć wieku bez awansu do pierwszej ligi, a ci drudzy... całe życie.
Sprawdź szczegóły meczu Real Oviedo - Mirandes

Mirandes było o krok bliżej już na starcie, mając 1:0 przywiezione ze swojego stadionu w pierwszym meczu finałowym. Wtedy wystarczyło im kilka podań i mieli prowadzenie, które udało im się utrzymać. Asturyjczycy musieli poprawić swoją skuteczność w sobotnim rewanżu. Jednak, pomimo konieczności odrobienia straty, trener Paunović i jego zespół cieszyli się bardzo korzystną atmosferą, która mogła być kluczowa.
Mirandés znów prowadziło
Początek meczu pozostawił ślad pierwszego spotkania: nerwowe Oviedo i bardziej zdecydowane, zmyślne Mirandés. Pomimo faktu, że to Oviedo potrzebowało gola, goście zadali cios pierwsi. Iker Benito wykazał się zuchwałością godną finału rozgrywek o awans, posyłając zabójcze ostatnie podanie. Znalazł Panichelliego w polu karnym. Argentyńczyk uderzył głową pod dalszy słupek zajmowany przez Aaróna Escandella, aby zapewnić Mirandés 1:0 w rewanżu i 2:0 w dwumeczu. Było to 21. trafienie napastnika.
Oviedo potrzebowało odzyskać wiarę, a Mirandés dało im koło ratunkowe, robiąc kilka kroków w tył, jakby prowadzenie było już dość komfortowe. Cazorla przejął kontrolę nad The Blues i zaczął znajdować Hassana i Fede Viñasa w sytuacjach jeden na jednego. Ekipa gospodarzy obudziła się, kibice o tym wiedzieli i próbowali ich zgrać siłą swoich gardeł.
To było oblężenie i z rogu wykonanego w 37. minucie udało się złapać kontakt. David Costas chciał zgrywać głową, a trafił w wystawioną rękę Alberto Reiny. To musiał być rzut karny. Legendarny Santi Cazorla z Oviedo podszedł i wyrównał przed przerwą, 1:1.
Zmiana ról
Przyjezdni ponownie zrobili krok do przodu tuż przed przerwą i testowali golkipera Oviedo, ale nie mogli już zatrzymać gospodarzy, napędzonych rykiem niebieskiego tłumu. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy Hassan zachwiał równowagę na prawej stronie, Viñas piłką odnalazł Ilyasa Chairę, a Marokańczyk niskim strzałem pokonał Raúla Fernándeza.
Mirandés otrząsnęło się ze złych emocji i zamknęło gospodarzy w ich tercji, choć oblężenie gości nie dało Aaronowi Escandellowi więcej pracy niż w pierwszej połowie. Najbardziej klarowna okazja nadarzyła się 10 minut później. Górna piłka trafiła na głowę argentyńskiego napastnika Mirandes, który strzelił nisko na bramkę, ale bramkarz uratował Oviedo.
Z kolei Alemão, zaledwie cztery minuty później, wykonał fantastyczny indywidualny rajd, aby znaleźć się przed Raúlem Fernándezem. Brazylijczyk miał wszystko, by zdobyć bramkę, ale zmęczenie sprintem sprawiło, że strzelił nad poprzeczką. Żaden z napastników nie był w stanie przełamać barier przeciwników i dogrywka okazała się konieczna.
Portillo kładzie wisienkę na torcie
Oviedo potrzebowało ostatniego wysiłku, by awansować do Primera. Ich napastnik nieustannie generował przewagę i testował Raúla Fernándeza, który dał gościom życie dobrą interwencją. Miejscowi nadal naciskali, chcieli zakończyć mecz, aby nie cierpieć i w tym momencie pojawił się Francisco Portillo. Zawodnik z El Palo zdobył niepowtarzalną bramkę: przejął zgranie głową rywala, przełożył sobie w powietrzu i z obrotu huknął pod poprzeczkę, aby dać 3:1 i rozstrzygnąć mecz.
Nerwowa końcówka, która zakończyła się czerwoną kartką dla każdej z drużyn (Egiluz i David Costas) na trzy minuty przed końcem, sprawiła, że pojedynek stał się nieco brudny. Mirandés uhonorowali swój sezon, starając się do końca zniwelować różnicę, ale polegli przeciwko bardzo solidnej stronie Oviedo.
