Zwycięzcą nagrody Flashscore dla "Młodego Piłkarza Roku 2025" został, co nie jest zaskoczeniem, wyjątkowy Lamine Yamal z Barcelony.
Przyznawanie mu kolejnych wyróżnień staje się już niemal formalnością. Lamine Yamal dawno przerósł wiekowe, "drugoplanowe" nagrody – jego talent to teraźniejszość, a nie tylko obietnica na przyszłość.
Zarówno Złota Piłka, jak i nasza nagroda Flashscore dla Piłkarza Roku trafiły do Ousmane’a Dembele, ale nie zmienia to faktu, że patrząc na ten sezon, można odnieść wrażenie, iż takie wyróżnienia nie oddają już w pełni wpływu Lamina na futbol.
Nie zdobył drugiej statuetki Golden Boy tylko dlatego, że regulamin na to nie pozwala. Za to po raz drugi z rzędu sięgnął po Trofeum Kopy, jako pierwszy piłkarz w historii.
Więcej niż liczby
Statystyki pomagają uchwycić jego wpływ, ale nigdy nie oddadzą w pełni tego, co wniósł do najpopularniejszego sportu świata. W Barcelonie jego kariera nabrała zawrotnego tempa: od siedmiu goli i dziewięciu asyst w 50 meczach sezonu 2023/24, do 18 bramek i 25 asyst w 55 spotkaniach w minionych rozgrywkach.
A w tym sezonie poprzeczkę zawiesił jeszcze wyżej: już w pierwszych 20 meczach zdobył dziewięć goli i zaliczył 11 asyst.

A wszystko to mimo przewlekłej kontuzji pachwiny, która od dłuższego czasu daje się we znaki katalońskiej gwieździe i zapewne jeszcze przez jakiś czas będzie mu doskwierać. Na razie jednak nie przeszkodziła mu błyszczeć – wręcz przeciwnie, tylko podkreśliła jego wielkość.
Doświadczenie zmysłowe
Sprowadzenie Lamina Yamala do samych statystyk byłoby zdradą wobec piłkarskiego piękna. Jego prawdziwa miara to emocje, które wywołuje u kibiców.
To lewa noga szukająca okienka jakby to było przeznaczenie, dryblingi, po których obrońcom drżą nogi, elektryczna cisza na Camp Nou, gdy dostaje piłkę i tłum wstrzymuje oddech, nie chcąc przeszkadzać geniuszowi przy pracy, chłonąc jego kunszt nie tylko wzrokiem, ale wszystkimi zmysłami.
Tak, Lamine to doświadczenie zmysłowe, piłkarz na trzy gwiazdki Michelin, którego sama obecność na boisku jest warta ceny biletu.
Ten fenomen budzi też strach na trybunach rywali, gdy tylko dostaje piłkę – to niepokój, że zaraz wydarzy się coś niepowstrzymanego. Lepiej nie prowokować go na boisku.
Spadkobierca tronu Messiego
Widzieliśmy to podczas zeszłorocznych mistrzostw Europy, gdy jako niepełnoletni rozświetlił grę Hiszpanii: tylko jeden gol, ale aż pięć asyst i olśniewająca obecność, zwieńczona idealną odpowiedzią na zaczepki Adriena Rabiota – ta oszałamiająca bramka strzelona tuż przed zawodnikiem, który dzień wcześniej go krytykował, stała się symbolem turnieju.
Widzieliśmy to w "El Clasico", w jego bramkach przeciwko Realowi Madryt ("to najbardziej przereklamowany piłkarz świata" – mówiono o nim w stolicy), które są czymś więcej niż tylko golami – to symboliczne przekazanie pałeczki.
Jakby sam Lionel Messi przekazywał mu numer 10. I choć porównania zawsze są trudne, trudno wyobrazić sobie godniejszego następcę "Pulgi".

Widzieliśmy to wreszcie na największej scenie: nawet w dramatycznym (przynajmniej dla "Blaugrany") dwumeczu z Interem, gdy tylko cudowna postawa Yanna Sommera i gol Francesco Acerbiego w ostatniej chwili odebrały mu szansę na pełnoprawne wyzwanie rzucone Dembele, który później sięgnął po Ligę Mistrzów i Złotą Piłkę.
Legenda Lamina
Lamine ma jeszcze czas, by wygrywać i sięgać po wszystko, co możliwe. Pewne jest, że to pokolenie kibiców Barcelony (i nie tylko) będzie kiedyś opowiadać o jego wyczynach, tak jak kiedyś opowiadano o Laszlo Kubali, Johan Cruyffie, Ronaldinho czy Messim.
A gdy będą to robić, ku rozpaczy statystyków, tylko niewielka część tych opowieści będzie dotyczyć liczby goli czy zdobytych trofeów. Bo są piłkarze, których nie da się zmierzyć samymi liczbami – ich historie przekazuje się słowami i, przede wszystkim, emocjami, które potrafili wywołać.
I jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, Lamine Yamal nie będzie długo gonił legendy tego sportu – wkrótce sam zasiądzie przy stole, przy którym zasiadają najwięksi.

