Real Valladolid - Girona 0:1
Gospodarze, chcący przynajmniej częściowo podreperować swoją reputację po nieudanym sezonie, w którym zajmą ostatnie miejsce, mogli otworzyć wynik, gdy Raúl Moro przemknął przez obronę, ale z obiecującej pozycji strzelił bezradnie obok dalszego słupka. Po drugiej stronie boiska do interwencji bramkarza Karla Heina zmusił Orio Romeu, a następnie Paulo Gazzaniga obronił mocny strzał z Chuki.
Początek meczu był energiczny i goście szybko przejęli kontrolę nad grą. Viktor Cyhankov dwukrotnie zawiódł w starciu ze znakomitym Heinem - najpierw posłał kręcony strzał w kierunku słupka, a potem poradził sobie jeszcze lepiej, gdy sięgnął w dół i opuszkami palców zablokował płaski strzał, wymierzony w dolny róg bramki. Ostatnią szansę w pierwszej połowie miał Yáser Asprilla , ale Kolumbijczyk rozczarował niedokładnym wykończeniem z pola karnego, po którym piłka minęła bramkę.
Kolumbijczyk spróbował ponownie po przerwie, ale również bezskutecznie. Zmarnowane okazje dodały drużynie Valladolid pewności siebie i tylko fantastyczna interwencja Gazzanigi uniemożliwiła Anuarowi Tuhami zdobycie gola - jego strzał został odbity przez bramkarza na poprzeczkę. Zespół Álvara Rubio miał nadzieję na rzut karny za zagranie ręką przez Alejandro Francésa, ale po analizie VAR decyzja została słusznie zmieniona, ponieważ obrońca miał ręce przyciśnięte do ciała.
W miarę upływu czasu szanse malały, a obie drużyny zaczęły mieć problemy z ostatnim podaniem. Girona, chcąc przerwać serię siedmiu kolejnych meczów bez zwycięstwa na wyjeździe w lidze, zwróciła się do swojego najlepszego strzelca wszech czasów, Stuaniego, który nie zawiódł. Po zamieszaniu w polu karnym skierował piłkę do pustej bramki i zapewnił gościom prowadzenie.
Odwrócenie losów meczu przez Valladolid, które przeżywa najgorszą serię przegranych w LaLiga od 1960 roku, kiedy to Las Palmas zanotowało 11 porażek, było mało prawdopodobne. Mimo to Gazzaniga musiał interweniować, mając problemy z wybiciem piłki po strzale głową Mario Martína i zapewniając Gironie zwycięstwo oraz zaledwie drugi mecz z czystym kontem od połowy stycznia. W rezultacie drużyna zyskała siedem punktów przewagi nad strefą spadkową.
Real Sociedad - Celta Vigo 0:1
Celta dokonała siedmiu zmian w porównaniu do weekendowego zwycięstwa nad Sevillą, ale z pewnością nie wyglądali na zdezorganizowanych, tworząc doskonałą szansę już po pięciu minutach. Kluczową rolę w tej akcji odegrał Fer López, który pięknym podaniem między obrońców posłał Borję Iglesiasa samego na bramkę, ale jego strzał przeleciał obok słupka. To najwyraźniej obudziło Real Sociedad, który od tego momentu miał przewagę, choć nie stworzył wielu sytuacji.
W 33. minucie gospodarze mieli pierwszą dogodną okazję, ale nastąpiło to po stałym fragmencie gry - Mikel Oyarzabal posłał dośrodkowanie do Sergio Gomeza, ale jego strzał głową był minimalnie niecelny. Choć Sociedad miało w pierwszej połowie przewagę w posiadaniu piłki, to właśnie przyjezdni zadali decydujący cios. Szybka dwójkowa akcja sprawiła, że Gonzalez otworzył wynik spotkania.
Biorąc pod uwagę pozycję obu drużyn w środku tabeli, nie było zaskoczeniem, że gospodarze nie pokazali znaczącego wzrostu tempa po przerwie. Wręcz przeciwnie, mieli szczęście, że nie stracili gola po raz drugi, gdy López oddał strzał nad bramką z dobrej pozycji w polu karnym. Nawet pierwsza duża szansa gospodarzy w drugiej połowie nadeszła dość szczęśliwie - strzał Hamariego Traoré przeszedł pod rękami Vicente Guaity, ale doświadczony bramkarz zdołał jeszcze zatrzymać ją tuż przed linią bramkową.
Sociedad po chwili znów był o krok od wyrównania. Główka Oyarzabala odbiła się jednak od słupka i wróciła do gry, powodując jego rozpacz. W końcowych minutach drużyna z San Sebastian nadal dążyła do wyrównania, ale jej wysiłki poszły na marne, ponieważ nie udało im się strzelić gola w czwartym kolejnym meczu ligowym. Celta Vigo umocniła tym samym pięciopunktową przewagę na siódmym miejscu po niepełnej 36. kolejce LaLiga i może być już praktycznie pewna powrotu do europejskich pucharów.